Jutro pierwszy odcinek o wyprawie. Przygotujcie popcorn i okulary 3d.
Pojechałam na uczelnię po portfel (zostawiłam u koleżanki po wyprawie). Jak zawsze do mnie wraca :) Oddałam śpiwór Wojtkowi i zabrałam swoje rzeczy- kije, stelaż od plecaka, pulsometr (znowu go zgubiłam w listopadzie. Okazało się, że był w starym mieszkaniu chłopaków za pralką). To już 3 raz gdy tracę go z oczu i spodziewam się, że już nie zobaczę. A jednak.
Na pierwszych zajęciach czułam się źle. Na drugich jeszcze gorzej. Gdy pomyślałam o czekoladzie i nie miałam na nią ochoty- byłam pewna diagnozy. Gorączka. Niedużo, raptem 38. W domu wypiłam mleko z miodem i czosnkiem. 3 ząbki na pół kubka. To było wyzwanie, ledwo weszło :P Ale pomogło.
I nigdy nie jedzcie czosnku na pusty żołądek. To boli!
Ekipa Olimpowa jedzie w czwartek na Grossglockner... A ja mam dylemat. Mam nadzieję, że będę chora i nie decyzja o niepojechaniu zostanie podjęta przez siłę wyższą.
Argumenty za odpuszczenie Grossa:
-dopiero zaczęłam pracę w nowym klubie, miałam pierwsze zajęcia, na drugich nie byłam (Mulhacen), na trzecich byłam i teraz znowu by mnie nie było... Pozytywnie by to nie wpłynęło na postrzeganie mojej osoby przez menadżerkę.
-Przez Mulhacen odpadł mi cały tydzień zajęć= deficyt finansowy. I znowu by mi odpadły kolejne godziny
-w planach szkolenie na licencję B, która też pochłania kwotę czterocyfrową. Wyjazd co prawda zamknął by się w 5 stówkach, ale jednak to połowa czterocyfrowej kwoty.
Argumenty za:
-miłość do gór
-carpe diem...!
I te dwa przemawiają do mnie bardziej niż wszystkie przeciw. Dlatego mam nadzieję, że wirus jeszcze potrzyma i sprawa się rozwiąże sama.
Grossglockner 3798 m n.p.m.
Więcej na Dylematy...
Pojechałam na uczelnię po portfel (zostawiłam u koleżanki po wyprawie). Jak zawsze do mnie wraca :) Oddałam śpiwór Wojtkowi i zabrałam swoje rzeczy- kije, stelaż od plecaka, pulsometr (znowu go zgubiłam w listopadzie. Okazało się, że był w starym mieszkaniu chłopaków za pralką). To już 3 raz gdy tracę go z oczu i spodziewam się, że już nie zobaczę. A jednak.
Na pierwszych zajęciach czułam się źle. Na drugich jeszcze gorzej. Gdy pomyślałam o czekoladzie i nie miałam na nią ochoty- byłam pewna diagnozy. Gorączka. Niedużo, raptem 38. W domu wypiłam mleko z miodem i czosnkiem. 3 ząbki na pół kubka. To było wyzwanie, ledwo weszło :P Ale pomogło.
I nigdy nie jedzcie czosnku na pusty żołądek. To boli!
Ekipa Olimpowa jedzie w czwartek na Grossglockner... A ja mam dylemat. Mam nadzieję, że będę chora i nie decyzja o niepojechaniu zostanie podjęta przez siłę wyższą.
Argumenty za odpuszczenie Grossa:
-dopiero zaczęłam pracę w nowym klubie, miałam pierwsze zajęcia, na drugich nie byłam (Mulhacen), na trzecich byłam i teraz znowu by mnie nie było... Pozytywnie by to nie wpłynęło na postrzeganie mojej osoby przez menadżerkę.
-Przez Mulhacen odpadł mi cały tydzień zajęć= deficyt finansowy. I znowu by mi odpadły kolejne godziny
-w planach szkolenie na licencję B, która też pochłania kwotę czterocyfrową. Wyjazd co prawda zamknął by się w 5 stówkach, ale jednak to połowa czterocyfrowej kwoty.
Argumenty za:
-miłość do gór
-carpe diem...!
I te dwa przemawiają do mnie bardziej niż wszystkie przeciw. Dlatego mam nadzieję, że wirus jeszcze potrzyma i sprawa się rozwiąże sama.
Grossglockner 3798 m n.p.m.
Więcej na Dylematy...