Piękna - Koszykowa - pl. Konstytucji - Koszykowa - Mokotowska - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - Krzywickiego - Filtrowa - pl.Narutowicza - Słupecka - Sękocińska - Szczęśliwicka - Kopińska - Aleje Jerozolimskie - al. Prymasa Tysiąclecia - al. Obrońców Grodna - Rondo Ofiar Zbrodni Katyńskiej - al. Armii Krajowej - Broniewskiego - Izabeli -- Izabelli - Broniewskiego - al. Wojska Polskiego - Wyspiańskiego - Gołębiowskiego - Boguckiego - Rydygiera - Kokarda - Zajączka - Mickiewicza - Andersa - Słomińskiego - Bonifraterska - Międzyparkowa - Szymanowskiego - Zakroczymska - Wenedów - Wybrzeże Gdańskie - Grodzka - Nowy Zjazd - Dobra - Mariensztat - Sowia - Furmańska - Browarna - Topiel - Kruczkowskiego - Park Rydza-Śmigłego - al. ks. Stanka - Czerniakowska -- Czerniakowska - Śniegocka - Koźmińska - Jezierskiego - Rozbrat - Myśliwiecka - Agrykola - pl. Na Rozdrożu - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Pl. Politechniki - Lwowska - Piękna - Marszałkowska
Przygoda na Mariensztacie to odniesienie do... filmu. Mnie bowiem żadna przygoda dzisiaj w tym sympatycznym miejscu nie spotkała.
Film pod tym tytułem powstał w latach 1953/54 i jest pierwszym pełnometrażowym filmem polskim nakręconym z wykorzystaniem kolorowej taśmy filmowej. Jest to komedia muzyczna oczywiście pełno jest tu socrealistycznej propagandy (bohaterowie są murarzami, przodownikami pracy), jednak w tle widać Warszawę z początku lat 50. Już na samym początku widać Mariensztat, Krakowskie Przedmieście, Muranów i budujący się Mirów. Jak to zwykle bywa w polskim filmie można odnaleźć wiele znanych nazwisk aktorów. Występuje tu zespół Mazowsze. Śpiewa bardzo wówczas jeszcze bardzo młoda solistka "Mazowsza", później bardzo znana piosenkarka Irena Santor. Autorem scenariusza i tekstów piosenek był Ludwik Starski. Obecnie to nazwisko zapewne bardziej się kojarzy z jego synem, scenarzystą Allanem Starskim.
A na koniec jeszcze piosenka z filmu. Akcja rozgrywa się w tym momencie oczywiście na mariensztackim rynku.
A teraz krótkie spojrzenie na sam Mariensztat. Tereny poniżej skarpy zawsze były uzależnione od Wisły i jej przebiegu. Gdy w okresie średniowiecza zasiedlano teren obecnej Warszawy Wisła płynęła tuż przy skarpie. Później w wyniku zmian przebiegu koryta rzeka odsunęła się od skarpy. Śladem dawnego przebiegu Wisły jest do dzisiaj Baszta Mostowa przy ulicy Boleść 2, która kiedyś strzegła wjazdu na most przez Wisłę. Rzeka nie wszędzie może łatwo zmieniać bieg koryta. Budowa geologiczna praskiego brzegu w postaci przyczółku praskiego w rejonie Mostu Śląsko-Dąbrowskiego blokuje przesuwanie się rzeki na wschód. W tym miejscu rzeka ma najwęższe koryto - około 350 metrów. Zupełnie inaczej jest na południe od tego miejsca. Pisałem tu już kiedyś o Solcu, gdzie Wisła już w średniowieczu odsunęła się od skarpy, pozostawiając miejsce na prowadzenie osadnictwa.
Gdy 1762 roku Eustachy i Maria Potoccy zakładali jurydykę Mariensztat. Wisła stanowiła ważny szlak handlowy, który zapewniał wówczas sprawniejszy transport niż drogi lądowe.
Nazwa jurydyki to spolszczona niemiecka nazwa miasta Marii (Marienstadt). W 1780 roku jurydykę odkupił król Stanisław August Poniatowski. A cztery lata później wymienił z władzami Starej Warszawy (obecne Stare Miasto) w zamian za tereny należące do Solca w sąsiedztwie Łazienek. Teren Mariensztatu zabudowywał się w XVIII i XIX wieku. Do dzisiaj ocalało nieliczne kamieniczki z XVIII wieku, wtopione w zabudowę z lat 40. XX wieku. Często też ich odbudowa była przeprowadzona ze sporą dowolnością, przez co zatraciły swój charakter. Niemal zupełnie nie istnieje zabudowa z XIX i z początków XX wieku, która dominowała na Mariensztacie głównie w postaci bloku zabudowy przy Wiadukcie Pancera. Dzisiaj z tego okresu można znaleźć dwie pamiątki.
W końcu listopada 2011 roku przy okazji wizyty na targach książki historycznej, pokazałem miejsce gdzie znajdował się wodowskaz. W tle widać masywny budynek Wojewódzkiego Centrum Stomatologii. Powstał w latach 1867-68 przy Nowym Zjeździe dla Łaźni Parowych Michała Żdanowicza, a w latach 1926-28 został przebudowany dla Towarzystwa Budowy i Eksploatacji Domów, które uczyniło z niego biurowiec z pomieszczeniami na wynajem. Jednym z wynajmujących był znany producent w branży tłuszczowo-chemicznej - "Schicht-Lever". Od tego też wywodziła się przedwojenna nazwa gmachu nazywanego często "Schichtem".
Drugi obiekt znajduje się już w środku zabudowy Mariensztatu. To dawna kamienica Laskauera z 1914 roku. Budynek pierwotnie był przypisany do ulicy Białoskórniczej, obecnie po zmianie układu ulicznego jest zaadresowany do Mariensztatu. W latach 30. został przebudowany dla Zakładu Introligatorsko-Graficznego J. Dziewulskiego. Ocalało też kilka starszych budynków, szczególnie przy ulicy Mariensztat.
Mariensztat przeżył dwie wielkie inwestycje, które były przyczyną dużych zmian na tym terenie. Pierwszą była budowa Wiaduktu Pancera w latach 40. XIX wieku, a drugą w tym samym miejscu Trasy W-Z. Przy okazji postanowiono uporządkować teren w pobliżu trasy. W miejscu dawnej zabudowy zespół pod kierunkiem Zygmunta Stępińskiego zaprojektował nowe osiedle wzorowane na osiemnastowiecznej zabudowie spotykanej w mniejszych miastach. Nie jest to jeszcze socrealizm, bo ta doktryna pojawiła się później w lipcu 1949 roku, gdy Mariensztat był już w trakcie ekspresowej budowy. Ideą zbudowania kameralnego osiedla było odsłonięcie widoku na tylną elewację kościoła św. Anny, stojącego w górze, na skarpie przy Krakowskim Przedmieściu. Faktycznie stojąc na praskim brzegu Wisły można zobaczyć zabudowę Krakowskiego Przedmieścia górująca nad schowanym wśród drzew Mariensztatem.
Rynek na Mariensztacie był wykorzystywany w latach 50. do urządzania potańcówek w letnie wieczory na świeżym powietrzu. Później próbowano go ożywić organizując tu kiermasze lub targi. Jest to jednak senne i ciche miejsce niczym małe miasteczko, na którym wzorowano architekturę osiedla.
Ciekawym pomysłem było zamontowanie zegara na ścianie budynku na rogu Mariensztatu i Sowiej.
Autorem mozaiki na tarczy zegara był malarz i wykładowca warszawskiej ASP, ale też taternik Jan Seweryn Sokołowski. Zegar również grał. Co godzinę wygrywał fragment prezentowanej na początku tego wpisu piosenki.
Warto też zwrócić uwagę na kamienicę po lewej stronie zdjęcia. Jest to jedna z pięciu zachowanych budowli po tej stronie Mariensztatu.
Kamienica pod numerem 15 na rogu Sowiej wiadomo, że w 1792 roku należała do niejakiego Lejba. Po 1840 roku znalazła się w rękach właściciela posesji numer 13 Abrama Winawera, a potem jego spadkobierców. Kamienica spłonęła w 1944 roku, zachowały się jednak jej mury. Obecny wygląd budynku odbiega od historycznego. Podczas budowy osiedla zachowane mury rozebrano i wzniesiono na nowo. Budynek stracił oficynę od strony ulicy Sowiej, został też podwyższony o jedno piętro. Od strony Sowiej przebito podcienia.
Za tym budynkiem znajduje się bardzo ciekawy pawilon przedszkola, myślę że będzie okazja pokazać go w przyszłości. Podobnie jak inne budynki tego sympatycznego osiedla.
Biorąc singla, aby dotrzeć na Żoliborz i odbić się od zamkniętych do drugiego stycznia drzwi pewnego sklepu obawiałem się, czy nie będzie ślisko, z czym wąskie i gładkie opony mogłyby sobie nie poradzić. Na szczęście nie było tak źle, z wyjątkiem oblodzonego fragmentu al. Prymasa Tysiąclecia, za wiaduktem kolejowym, przed wlotem w al. Obrońców Grodna. Jakoś przejechałem to miejsce.
Podobnie jak dałem sobie radę z zamarzającymi fragmentami ulic, na przykład Czerniakowska koło Szpitala Orłowskiego.
Na koniec zdjęcie z bałaganu, czyli przygotowań do tak zwanej imprezy sylwestrowej na placu Konstytucji. Organizatorzy postawili rusztowanie, potem również samochód zajmując DDR i nie oznakowując tego w żaden sposób. W innym miejscu z kolei w skrajni drogi znajduje się kawałek płotu. Również nie oznakowany. Zresztą tak jak ignorują drogę da rowerów tak też ignorują mieszkańców, choćby przez brak kultury, czy wręcz chamskie zachowanie osób pracujących przy organizacji tego bałaganu. W sumie to ubiegłoroczne obrazki i opisy pasują i do tego roku.
Rok temu te rusztowanie stało przy ścianie budynku Marszałkowska 53. "Umilając" życie lokatorom budynku. Nie znam szczegółów, ale doszło zdaje się do większej awantury i w tym roku rusztowanie odsunięto.
Podobno za rok impreza nie będzie organizowana. Ja jej żałować nie będę. Przyglądając się organizacji tego przedsięwzięcia odnoszę wrażenie, że najważniejsza jest nie dobra zabawa dla ludzi, a zyski firm medialnych. Ci którzy przyjdą, są darmowymi statystami na planie, dzięki którym lepiej się sprzeda czas reklamowy w telewizji.
Więcej na Przygoda na Mariensztacie
Przygoda na Mariensztacie to odniesienie do... filmu. Mnie bowiem żadna przygoda dzisiaj w tym sympatycznym miejscu nie spotkała.
Film pod tym tytułem powstał w latach 1953/54 i jest pierwszym pełnometrażowym filmem polskim nakręconym z wykorzystaniem kolorowej taśmy filmowej. Jest to komedia muzyczna oczywiście pełno jest tu socrealistycznej propagandy (bohaterowie są murarzami, przodownikami pracy), jednak w tle widać Warszawę z początku lat 50. Już na samym początku widać Mariensztat, Krakowskie Przedmieście, Muranów i budujący się Mirów. Jak to zwykle bywa w polskim filmie można odnaleźć wiele znanych nazwisk aktorów. Występuje tu zespół Mazowsze. Śpiewa bardzo wówczas jeszcze bardzo młoda solistka "Mazowsza", później bardzo znana piosenkarka Irena Santor. Autorem scenariusza i tekstów piosenek był Ludwik Starski. Obecnie to nazwisko zapewne bardziej się kojarzy z jego synem, scenarzystą Allanem Starskim.
A na koniec jeszcze piosenka z filmu. Akcja rozgrywa się w tym momencie oczywiście na mariensztackim rynku.
A teraz krótkie spojrzenie na sam Mariensztat. Tereny poniżej skarpy zawsze były uzależnione od Wisły i jej przebiegu. Gdy w okresie średniowiecza zasiedlano teren obecnej Warszawy Wisła płynęła tuż przy skarpie. Później w wyniku zmian przebiegu koryta rzeka odsunęła się od skarpy. Śladem dawnego przebiegu Wisły jest do dzisiaj Baszta Mostowa przy ulicy Boleść 2, która kiedyś strzegła wjazdu na most przez Wisłę. Rzeka nie wszędzie może łatwo zmieniać bieg koryta. Budowa geologiczna praskiego brzegu w postaci przyczółku praskiego w rejonie Mostu Śląsko-Dąbrowskiego blokuje przesuwanie się rzeki na wschód. W tym miejscu rzeka ma najwęższe koryto - około 350 metrów. Zupełnie inaczej jest na południe od tego miejsca. Pisałem tu już kiedyś o Solcu, gdzie Wisła już w średniowieczu odsunęła się od skarpy, pozostawiając miejsce na prowadzenie osadnictwa.
Gdy 1762 roku Eustachy i Maria Potoccy zakładali jurydykę Mariensztat. Wisła stanowiła ważny szlak handlowy, który zapewniał wówczas sprawniejszy transport niż drogi lądowe.
Nazwa jurydyki to spolszczona niemiecka nazwa miasta Marii (Marienstadt). W 1780 roku jurydykę odkupił król Stanisław August Poniatowski. A cztery lata później wymienił z władzami Starej Warszawy (obecne Stare Miasto) w zamian za tereny należące do Solca w sąsiedztwie Łazienek. Teren Mariensztatu zabudowywał się w XVIII i XIX wieku. Do dzisiaj ocalało nieliczne kamieniczki z XVIII wieku, wtopione w zabudowę z lat 40. XX wieku. Często też ich odbudowa była przeprowadzona ze sporą dowolnością, przez co zatraciły swój charakter. Niemal zupełnie nie istnieje zabudowa z XIX i z początków XX wieku, która dominowała na Mariensztacie głównie w postaci bloku zabudowy przy Wiadukcie Pancera. Dzisiaj z tego okresu można znaleźć dwie pamiątki.
W końcu listopada 2011 roku przy okazji wizyty na targach książki historycznej, pokazałem miejsce gdzie znajdował się wodowskaz. W tle widać masywny budynek Wojewódzkiego Centrum Stomatologii. Powstał w latach 1867-68 przy Nowym Zjeździe dla Łaźni Parowych Michała Żdanowicza, a w latach 1926-28 został przebudowany dla Towarzystwa Budowy i Eksploatacji Domów, które uczyniło z niego biurowiec z pomieszczeniami na wynajem. Jednym z wynajmujących był znany producent w branży tłuszczowo-chemicznej - "Schicht-Lever". Od tego też wywodziła się przedwojenna nazwa gmachu nazywanego często "Schichtem".
Drugi obiekt znajduje się już w środku zabudowy Mariensztatu. To dawna kamienica Laskauera z 1914 roku. Budynek pierwotnie był przypisany do ulicy Białoskórniczej, obecnie po zmianie układu ulicznego jest zaadresowany do Mariensztatu. W latach 30. został przebudowany dla Zakładu Introligatorsko-Graficznego J. Dziewulskiego. Ocalało też kilka starszych budynków, szczególnie przy ulicy Mariensztat.
Mariensztat przeżył dwie wielkie inwestycje, które były przyczyną dużych zmian na tym terenie. Pierwszą była budowa Wiaduktu Pancera w latach 40. XIX wieku, a drugą w tym samym miejscu Trasy W-Z. Przy okazji postanowiono uporządkować teren w pobliżu trasy. W miejscu dawnej zabudowy zespół pod kierunkiem Zygmunta Stępińskiego zaprojektował nowe osiedle wzorowane na osiemnastowiecznej zabudowie spotykanej w mniejszych miastach. Nie jest to jeszcze socrealizm, bo ta doktryna pojawiła się później w lipcu 1949 roku, gdy Mariensztat był już w trakcie ekspresowej budowy. Ideą zbudowania kameralnego osiedla było odsłonięcie widoku na tylną elewację kościoła św. Anny, stojącego w górze, na skarpie przy Krakowskim Przedmieściu. Faktycznie stojąc na praskim brzegu Wisły można zobaczyć zabudowę Krakowskiego Przedmieścia górująca nad schowanym wśród drzew Mariensztatem.
Mariensztacki rynek© oelka
Rynek na Mariensztacie był wykorzystywany w latach 50. do urządzania potańcówek w letnie wieczory na świeżym powietrzu. Później próbowano go ożywić organizując tu kiermasze lub targi. Jest to jednak senne i ciche miejsce niczym małe miasteczko, na którym wzorowano architekturę osiedla.
Ciekawym pomysłem było zamontowanie zegara na ścianie budynku na rogu Mariensztatu i Sowiej.
Kurant na Mariensztacie© oelka
Autorem mozaiki na tarczy zegara był malarz i wykładowca warszawskiej ASP, ale też taternik Jan Seweryn Sokołowski. Zegar również grał. Co godzinę wygrywał fragment prezentowanej na początku tego wpisu piosenki.
Warto też zwrócić uwagę na kamienicę po lewej stronie zdjęcia. Jest to jedna z pięciu zachowanych budowli po tej stronie Mariensztatu.
Kamienica pod numerem 15 na rogu Sowiej wiadomo, że w 1792 roku należała do niejakiego Lejba. Po 1840 roku znalazła się w rękach właściciela posesji numer 13 Abrama Winawera, a potem jego spadkobierców. Kamienica spłonęła w 1944 roku, zachowały się jednak jej mury. Obecny wygląd budynku odbiega od historycznego. Podczas budowy osiedla zachowane mury rozebrano i wzniesiono na nowo. Budynek stracił oficynę od strony ulicy Sowiej, został też podwyższony o jedno piętro. Od strony Sowiej przebito podcienia.
Za tym budynkiem znajduje się bardzo ciekawy pawilon przedszkola, myślę że będzie okazja pokazać go w przyszłości. Podobnie jak inne budynki tego sympatycznego osiedla.
Biorąc singla, aby dotrzeć na Żoliborz i odbić się od zamkniętych do drugiego stycznia drzwi pewnego sklepu obawiałem się, czy nie będzie ślisko, z czym wąskie i gładkie opony mogłyby sobie nie poradzić. Na szczęście nie było tak źle, z wyjątkiem oblodzonego fragmentu al. Prymasa Tysiąclecia, za wiaduktem kolejowym, przed wlotem w al. Obrońców Grodna. Jakoś przejechałem to miejsce.
Podobnie jak dałem sobie radę z zamarzającymi fragmentami ulic, na przykład Czerniakowska koło Szpitala Orłowskiego.
Na koniec zdjęcie z bałaganu, czyli przygotowań do tak zwanej imprezy sylwestrowej na placu Konstytucji. Organizatorzy postawili rusztowanie, potem również samochód zajmując DDR i nie oznakowując tego w żaden sposób. W innym miejscu z kolei w skrajni drogi znajduje się kawałek płotu. Również nie oznakowany. Zresztą tak jak ignorują drogę da rowerów tak też ignorują mieszkańców, choćby przez brak kultury, czy wręcz chamskie zachowanie osób pracujących przy organizacji tego bałaganu. W sumie to ubiegłoroczne obrazki i opisy pasują i do tego roku.
Głośnikowa zawalidroga© oelka
Rok temu te rusztowanie stało przy ścianie budynku Marszałkowska 53. "Umilając" życie lokatorom budynku. Nie znam szczegółów, ale doszło zdaje się do większej awantury i w tym roku rusztowanie odsunięto.
Podobno za rok impreza nie będzie organizowana. Ja jej żałować nie będę. Przyglądając się organizacji tego przedsięwzięcia odnoszę wrażenie, że najważniejsza jest nie dobra zabawa dla ludzi, a zyski firm medialnych. Ci którzy przyjdą, są darmowymi statystami na planie, dzięki którym lepiej się sprzeda czas reklamowy w telewizji.
Więcej na Przygoda na Mariensztacie