Dziwna ta dzisiejsza jazda, trochę mi się chciało jeździć, ale bardziej mi się nie chciało. No ale pogoda, konieczność rozjeżdżenia i nadmiarowe kilogramy wygrały. Pojechałam. Dylemat polegał na tym gdzie pojechać. Znów nad zalew czy tym razem w stronę Sporniaka. Wygrał Sporniak, ale stres z tym związany był. Tym bardziej, że kilkadziesiąt metrów za miejscem w którym potrącił mnie samochód, ja dziś przejechałam kota....ale nie na śmierć....zanim się obejrzałam kicia samowolnie oddaliła się z miejsca zdarzenia...na szczęście (8,5 życia jeszcze mu/jej zostało), bo jakieś pechowe to miejsce. Co do jazdy, to trasa przebiegała gównie asfaltami, w dużej części pod wiatr, znalazło się na niej kilka podjazdów. Pomimo początkowych wątpliwości wycieczkę muszę zaliczyć na plus.
No i na reszcie odkryłam o co chodzi z zaniżeniem długości trasy przez GPS... nie uwzględnia zjazdów i podjazdów...szkoda
Więcej na dylematy
No i na reszcie odkryłam o co chodzi z zaniżeniem długości trasy przez GPS... nie uwzględnia zjazdów i podjazdów...szkoda
Więcej na dylematy