..czyli hasło przewodnie dziecięcego SORu ale od początku. Siedzimy z chirurgiem w salce dydaktycznej na wykładzie z chirurgii, luźna atmosfera, wpada lekarka: mam dla Was przypadek(w domyśle przebadać dokładniej coby na następny raz przed decyzją przyszło zastanowienie). Lekarz i 9 studentów idą do gabinetu, za nami wchodzi dziewczynka i mamusia. "Zadzwoniłam po karetkę bo dziecinkę boli brzuszek, ale dyspozytorka skierowała do szpitala na SOR i jestem". Rano bolał brzuszek(po lewej str) ale po drodze do szpitala przestał. Dzieciaki jak wiadomo kłamią i wyszło, że obżarła się czekolady na mikołajkach. Zbadaliśmy brzuch, dodatkowy koszt-usg, migdały i takie tam. Wyszło, że ma zaparcie. No no SOR to mus, bo stan zagrożenia życia ... no to 3x lewatywa i na następny raz kochana mamusia się zastanowi. Coraz więcej takich przypadków. Debilni rodzinny, dyspozytorzy itd, a SORy to oddziały, które ZAWSZE przynoszą szpitalom straty choćby nie wiem co nie zrobiły, ale wygodni rodzinni skierują, dyspozytorka schodząca rano z dyżuru przesunie problem do kogo innego byle dalej i jak tu mają nie przynosić jeszcze większych strat.
150ml x3 lewatywka i cud nad Wisłą ozdrowienie. Zapraszamy na SOR ;)
temp -1,9 /2*C
Więcej na dzień bez lewatywy dniem straconym
150ml x3 lewatywka i cud nad Wisłą ozdrowienie. Zapraszamy na SOR ;)
temp -1,9 /2*C
Więcej na dzień bez lewatywy dniem straconym