Dookoła Tatr
Kościelisko - Chochołów - [SK] - Suha Hora - Oravice (930m) - Kvacanske Sedlo (1090m) - Liptovski Hradok - Strbske Pleso (1260m) - Tatrzańska Polanka (1000m) - Śląski Dom (1670m) - Przełęcz Zdziarska (1080m) - [PL] - Jurgów - Nowy Targ - Rabka-Zdrój - Myślenice - Kraków
Gdy ruszam przed 8 na trasę - pogoda jeszcze pochmurna, ale jest nadzieja na dobre warunki, które zrekompensują wczorajsze problemy. Ze względu na wiatr zdecydowałem się pojechać trasę w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara - co była bardzo dobrym pomysłem. Szybko wjeżdżam na Słowację, pierwsze podjazdy pod Oravice i na Kvacanskie Sedlo idą sprawnie, już w okolicach Zuberca wychodzi słońce, które będzie trzymać do końca dnia. Zjazd do Mikulasza - piękny, jadąc z wiatrem w plecy dociągnąłem do 75km/h. Wieje dość mocno z zachodu, więc pierwsza, dość płaska część podjazdu do Strbskiego Plesa idzie elegancko, tempem ponad 20km/h, a i druga część (ładne widoki na Krywań) też dość prosto. W tych warunkach zdecydowałem się wjechać na Śląski Dom, bo nie byłem specjalnie zmęczony.
Ten podjazd - wiadomo, to już ekstraklasa, wymagające nachylenie koło 10% cały czas, a i przewyższenie spore. Ale po tym jak zmieniłem kasetę na MTB był sporo łatwiejszy niż dotąd na szosówce, nie wymagał siłowej jazdy, jechałem może minimalnie wolniej niż na kasecie szosowej, ale za to kosztem znacznie mniejszego wysiłku. U góry mocno wiało, krótko posiedziałem pod bardzo malowniczym jeziorkiem - i mało ciekawy (liczne dziury) zjazd w dół. Końcówka trasy dookoła Tatr już łatwiejsza, z jednym większym podjazdem pod Zdziar, stamtąd już właściwie do Nowego Targu w dół. Z Nowego Targu nie pojechałem zakopianką przez Obidową (byłem tam wczoraj) - tylko wariantem okrężnym do Rabki, przez przełęcz Pieniążkowicką (709m), bardzo przyjemna droga. W Rabce długi postój na wielką pizzę i już nocą kontynuuję jazdę zakopianką do Krakowa. Pierwsza część nieprzyjemna, brak pobocza i duży ruch osób wracając z weekendu. Na zjazdach do Lubienia wyprzedza mnie i zatrzymuje samochód z ekipą osoby z Bikestats, która mnie wczoraj tak elegancko wystawiła, na szczęście po dzisiejszej pięknej trasie w świetnych warunkach byłem w dobrym humorze; jakby mnie zatrzymali wczoraj jak dojeżdżałem do Zakopanego - to już bym parę słów powiedział; ale niech będzie że zapomnę o tej sprawie ;). Za Lubieniem wjeżedżam już na starą zakopiankę, ruch zerowy i przyjemna nocna jazda do Myślenic, stamtąd główną szosą z dobrym poboczem do samego Krakowa. W mieście jestem po północy, był jeszcze czas na pojeżdżenie po w miarę pustym o tej godzinie rynku, zafundowałem sobie tez lody.
Dwudniowy wyjazd bardzo wymagający, aż 700km, mnóstwo gór - jednym słowem rytm jakim trzeba będzie jechać w MRDP, był to taki ciekawy sprawdzian przed tym maratonem. I widać gołym okiem, że będzie bardzo ciężko, problemem nie jest tylko sam dystans, ale przede wszystkim czas, wliczając postoje wymaga to dziennie często po 17-18h, w górach i w miarę narastającego zmęczenia pewnie jeszcze więcej a to będzie powodowało duże problemy ze znajdowaniem noclegów o sensownych godzinach, czasu na regenerację będzie niesłychanie mało. Wyzwanie bardzo ciekawe, ale ukończyć tę imprezę w limicie czasu będzie mi niesłychanie trudno.
Zdjęcia z wypadu
Więcej na Dookoła Tatr
Kościelisko - Chochołów - [SK] - Suha Hora - Oravice (930m) - Kvacanske Sedlo (1090m) - Liptovski Hradok - Strbske Pleso (1260m) - Tatrzańska Polanka (1000m) - Śląski Dom (1670m) - Przełęcz Zdziarska (1080m) - [PL] - Jurgów - Nowy Targ - Rabka-Zdrój - Myślenice - Kraków
Gdy ruszam przed 8 na trasę - pogoda jeszcze pochmurna, ale jest nadzieja na dobre warunki, które zrekompensują wczorajsze problemy. Ze względu na wiatr zdecydowałem się pojechać trasę w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara - co była bardzo dobrym pomysłem. Szybko wjeżdżam na Słowację, pierwsze podjazdy pod Oravice i na Kvacanskie Sedlo idą sprawnie, już w okolicach Zuberca wychodzi słońce, które będzie trzymać do końca dnia. Zjazd do Mikulasza - piękny, jadąc z wiatrem w plecy dociągnąłem do 75km/h. Wieje dość mocno z zachodu, więc pierwsza, dość płaska część podjazdu do Strbskiego Plesa idzie elegancko, tempem ponad 20km/h, a i druga część (ładne widoki na Krywań) też dość prosto. W tych warunkach zdecydowałem się wjechać na Śląski Dom, bo nie byłem specjalnie zmęczony.
Ten podjazd - wiadomo, to już ekstraklasa, wymagające nachylenie koło 10% cały czas, a i przewyższenie spore. Ale po tym jak zmieniłem kasetę na MTB był sporo łatwiejszy niż dotąd na szosówce, nie wymagał siłowej jazdy, jechałem może minimalnie wolniej niż na kasecie szosowej, ale za to kosztem znacznie mniejszego wysiłku. U góry mocno wiało, krótko posiedziałem pod bardzo malowniczym jeziorkiem - i mało ciekawy (liczne dziury) zjazd w dół. Końcówka trasy dookoła Tatr już łatwiejsza, z jednym większym podjazdem pod Zdziar, stamtąd już właściwie do Nowego Targu w dół. Z Nowego Targu nie pojechałem zakopianką przez Obidową (byłem tam wczoraj) - tylko wariantem okrężnym do Rabki, przez przełęcz Pieniążkowicką (709m), bardzo przyjemna droga. W Rabce długi postój na wielką pizzę i już nocą kontynuuję jazdę zakopianką do Krakowa. Pierwsza część nieprzyjemna, brak pobocza i duży ruch osób wracając z weekendu. Na zjazdach do Lubienia wyprzedza mnie i zatrzymuje samochód z ekipą osoby z Bikestats, która mnie wczoraj tak elegancko wystawiła, na szczęście po dzisiejszej pięknej trasie w świetnych warunkach byłem w dobrym humorze; jakby mnie zatrzymali wczoraj jak dojeżdżałem do Zakopanego - to już bym parę słów powiedział; ale niech będzie że zapomnę o tej sprawie ;). Za Lubieniem wjeżedżam już na starą zakopiankę, ruch zerowy i przyjemna nocna jazda do Myślenic, stamtąd główną szosą z dobrym poboczem do samego Krakowa. W mieście jestem po północy, był jeszcze czas na pojeżdżenie po w miarę pustym o tej godzinie rynku, zafundowałem sobie tez lody.
Dwudniowy wyjazd bardzo wymagający, aż 700km, mnóstwo gór - jednym słowem rytm jakim trzeba będzie jechać w MRDP, był to taki ciekawy sprawdzian przed tym maratonem. I widać gołym okiem, że będzie bardzo ciężko, problemem nie jest tylko sam dystans, ale przede wszystkim czas, wliczając postoje wymaga to dziennie często po 17-18h, w górach i w miarę narastającego zmęczenia pewnie jeszcze więcej a to będzie powodowało duże problemy ze znajdowaniem noclegów o sensownych godzinach, czasu na regenerację będzie niesłychanie mało. Wyzwanie bardzo ciekawe, ale ukończyć tę imprezę w limicie czasu będzie mi niesłychanie trudno.
Zdjęcia z wypadu
Więcej na Dookoła Tatr