Nie lubię poniedziałku" - jak najbardziej.W życiu tak nie zmokłem :P.
Dzień nie zapowiadał się najciekawiej, padało grzmiało itp,przed 20-tą tylko mżawiło czyli spoczko. Z pracy dostałem telefon czy mógł bym trochę wcześniej się zjawić, pomyślałem że ok pojadę rowerkiem puki są warunki.
No i po kilometrze jak lunęło to nawet mi się odechciało zawracać do domu, twardo " jadę dalej", po 5km byłem już od pasa w dół cały mokry , mokry nie znaczy okapany przez deszcz , mokry doszczętnie przez kałuże :\:\:\.
Potem zalało mi kontaktron i przestał działać licznik, potem woda dostała się do mojego ROWU melioracyjnego heuaheuhauheauhe :P:P:P.
Po mimo kałuż do 1/4 i 1/3 wysokości koła cisnąłem dalej , szybciej , puki co nie czułem zimna i takie rowerowe taplanie bardzo mi się spodobało heheheheheh.
Pod pracą już byłem totalnie mokry jak bym wyszedł z jeziora, koledzy w szoku ,szef zdziwiony heh.
Pozostało wykręcić ciuchy i wysuszyć na zakładowych grzejnikach, dobrze że zabrałem w razie co bieliznę na zmianę ale i ona trochę namokła.
Do rana wszystko fajnie wyschło, wraz z butami. Na szczęście nie padało i o suchej dupie dojechałem do domu przemierzając krainę 1000 kałuż :P:P
Chyba pora poważnie się zastanowić nad kupnem nieprzemakalnych ciuchów albo pelerynki.
Więcej na Najgorsza podróż do pracy
Dzień nie zapowiadał się najciekawiej, padało grzmiało itp,przed 20-tą tylko mżawiło czyli spoczko. Z pracy dostałem telefon czy mógł bym trochę wcześniej się zjawić, pomyślałem że ok pojadę rowerkiem puki są warunki.
No i po kilometrze jak lunęło to nawet mi się odechciało zawracać do domu, twardo " jadę dalej", po 5km byłem już od pasa w dół cały mokry , mokry nie znaczy okapany przez deszcz , mokry doszczętnie przez kałuże :\:\:\.
Potem zalało mi kontaktron i przestał działać licznik, potem woda dostała się do mojego ROWU melioracyjnego heuaheuhauheauhe :P:P:P.
Po mimo kałuż do 1/4 i 1/3 wysokości koła cisnąłem dalej , szybciej , puki co nie czułem zimna i takie rowerowe taplanie bardzo mi się spodobało heheheheheh.
Pod pracą już byłem totalnie mokry jak bym wyszedł z jeziora, koledzy w szoku ,szef zdziwiony heh.
Pozostało wykręcić ciuchy i wysuszyć na zakładowych grzejnikach, dobrze że zabrałem w razie co bieliznę na zmianę ale i ona trochę namokła.
Do rana wszystko fajnie wyschło, wraz z butami. Na szczęście nie padało i o suchej dupie dojechałem do domu przemierzając krainę 1000 kałuż :P:P
Chyba pora poważnie się zastanowić nad kupnem nieprzemakalnych ciuchów albo pelerynki.
Więcej na Najgorsza podróż do pracy