Quantcast
Channel: bikestats.pl | Wycieczki
Viewing all articles
Browse latest Browse all 9517

Nowy rekord - a wszystkiemu winien nietoperek

$
0
0
Rekord faktycznie padł.
Prawie cały dzień na rowerze ok 40 km w czasie ( samej jazdy ) ok. 4 godz (czas od wyjazdu do powrotu prawie 7 godz.)
W dzień , przy pięknej pogodzie , w większości po asfalcie i średnia ok 10 km/godz.
Ale zacznijmy od początku.
Z pierwszego składu jaki wyraził chęć na wycieczkę ostało się tylko 4 osoby.
Dwie Joanny , Artur i ja.
Ci którzy nie dojechali to albo byli niedysponowani ( Basieńka) albo nie chciało im się wstać z rana (Trendix) albo z innych powodów ( reszta).
Sam wyjazd też nie doszedł do skutku w planowanym czasie z powodów trudności komunikacyjnych ( Joanna ) .
Jedynie silna grupa przedstawicieli MadBike przyjechała o czasie i w pełnym składzie ( "Jana " - Joanna i Artur).
I w ramach oczekiwania na resztę wycieczki pojechali zwiedzić Pilchowo.
Wreszcie z opóźnieniem ale ruszyliśmy . Kierunek Tanowo i rezerwat Świdwie.
Krótka sesja zdjęciowa bocianów w Tanowie
i ruszamy do rezerwatu.
Po drodze zahaczamy o pasiekę gdzie Joanna prowadzi rozmowy na temat swojej pasji czyli pszczelarstwa.
Niestety wieści nie są najlepsze. Długotrwała zima poczyniła spore spustoszenie wśród pszczół. podobne wieści dochodzą z całego kraju tak więc w tym roku będzie mało miodu.
Ruszamy dalej.
Dojeżdżamy nad Świdwie.
Po bokach widać działalność bobrów.

A na pierwszych miododajnych kwiatostanach pszczoły.


Podziwiamy panoramę jeziora z wieży widokowej.

posilając się

pogoda jak marzenie

widok z wieży na nasze rowerki

i na miłośników pomarańczy

Ruszamy w drogę w kierunku na Stolec czerwonym szlakiem.
Zahaczamy o następne jeziorko .


Robimy pamiątkowe zdjęcie ( w końcu przypomniałem sobie że mam w aparacie samowyzwalacz)

Na widok tego drzewa i nadmiaru pięknej przyrody wokół dostaję "koziej szajby" i postanawiam jak każda koza wleźć na krzywe drzewo.

I proszę - koziołek Matołek na krzywym drzewie.

Po tym jak w całości zlazłem z drzewa ruszamy dalej.
Na okolicznych polach stada żurawi.

Droga wspaniała.


Trafiamy na następne ciekawe drzewo.
Można się w nim schować.
Zamieszkać pod jego pniem

Albo użyć jako stojak na rower.

Następna przerwa.
I czas na rozmyślania o wszechświecie

Droga kusi i zaprasza
Ruszamy więc i dojeżdżamy do Stolca.
Widok na bramę do pałacyku w Stolcu.


Ale skoro Stolec nas żegna
to ruszamy dalej w kierunku na Buk.

Artur oczywiście musiał zawrócić żeby załapać się na zdjęcie ( za szybko jechał)

I tuż przed wjazdem na ścieżkę rowerową omijającą Buk Joanna dostrzegła na jezdni

To nie żaba to
młody nietoperz na jezdni.
I oczywiście najpierw u Joanny ( kocha wszelkie stworzenia w tym :koty, pszczoły , resztę owadów, gadów , płazów ,ptaków i ssaków ) a później u Jany i Artura zaczęły działać instynkty opiekuńcze i chęć niesienia pomocy.
Ja mówiłem :nie ruszać może być chory , możemy się zarazić ,- ale nikt nie chciał mnie słuchać.
Postanowili ratować ssaka.
Bo taki młody , niewinny i bezbronny:
Nie miałem szansy na przeforsowanie swojej teorii że nie należy się mieszać do natury. rozpoczęła się dyskusja co dalej , jak ratować zwierzę.
W tym momencie zegarki MadBike'owe dały znać że muszą oni wracać do domu i dzieci . I tak zrobili .
A ja zostałem z Joanną i tym stworem , na ścieżce rowerowej oraz z dylematem co dalej.
Rzuciłem hasło jedziemy do najbliższego miejsca postojowego i przy resztkach ciastek i herbaty urządzimy naradę.
Podczas konsumpcji nasz nowy członek wycieczki udowodnił swojej opiekunce ze jest może i osłabiony ale nie jest ranny i jak nikt nie będzie go zaczepiał to sam sobie da radę.
I pokazał że ma zdrowe uzębienie

Po tej prezentacji zapadła decyzja .
Zamiast wieźć go do miasta do schroniska dla nietoperzy spróbujemy go zostawić na jakimś większym drzewie gdzie będzie bezpieczny od pojazdów , kotów i innych drapieżników.

To chyba był dobry pomysł.
Jak poczuł drzewo to pooooooszedł w górę.

I wszystko byłoby dobrze gdyby......... no właśnie.
Mówiłem że kontakt z nim może być zaraźliwy.
Nie wiem jak ta choroba się nazywa ale Joanna po kontakcie ze stworem poczuła się kiepsko.
Ogólnie osłabienie , oraz ból : nadgarstków , kolana oraz tej części ciała która utrzymuje kontakt z rowerem a nie jest ani dłonią ani stopą.
Dla niedomyślnych powiem że jest to przedłużenie pleców.
Efektem tej sytuacji było to że prędkość wycieczki z "szalonej" prędkości rzędu 12 km/godz. spadła do 5 km/godz.
Zresztą co się dziwić , oto efekt działania "nietoperkowej klątwy"

I żeby nie było wątpliwości .
To nie efekt braku treningu i nieprzystosowania organizmu do jazdy na rowerze ( wbrew temu co niektórzy myślą że jak ktoś pierwszy raz po pół roku wsiadł na rower , i to pożyczony rower i na dodatek od wielu lat nie robił takiej trasy to może mieć takie problemy) to jest efekt kontaktu z klątwą nietoperkową.
Ja sam choć nie dotknąłem stwora też zacząłem odczuwać bóle kolana i tej części ciała co ma styczność z siodełkiem.
W każdym bądź razie , twardo , techniką pieszo rowerową podążaliśmy do domu.
Dotarliśmy do Sławoszewa i zarządziliśmy przerwę w podróży w celach leczniczych.
Gospoda Zjawa zaoferowała lekarstwo w postaci: kawy ( to było lekarstwo dla Joanny ) sernika własnej roboty ( lekarstwo dla nas obojga ) oraz poduszek pod te części ciała które podlegały działaniu klątwy.
W trakcie zabiegów regeneracyjnych ujrzeliśmy kawalkadę rowerzystów pod wodzą samego ....... i tu niespodzianka . To nie była wycieczka pod wodzą samego sierżanta Montera a pod wodzą jego najpilniejszego ucznia czyli ..... Jaszka.
Owszem guru Monter był w składzie ekipy ale tylko jako obserwator i doradca.
Po krótkim powitaniu i wymianie uprzejmości ekipa "Jaszkowa" ruszyła dalej .
Nie ma co się dziwić . Uczeń pod okiem mistrza nie pokaże słabości i nie pozwoli sobie na nadmierną pobłażliwość. Zgodnie z maksymą Montera ( którą przejęła Legia Cudzoziemska ) "kto nie jedzie ten ginie" ruszyli dalej.
A my z Joanną po serii "bolesnych" zastrzyków leczniczych serwowanych przez sympatycznych gospodarzy Zjawy ( sernik był naprawdę świetny) ruszyliśmy dalej w drogę.
Lekarstwa działały . Tylko kilka chwil Joanna przeszła pieszo w ramach dbałości o siodełko. W pozostałych chwilach katowała siodełko do bólu ( a może to siodełko ją katowało ?) Nie ważne . Jeszcze przed zachodem słońca dotarliśmy do miejsca rozpoczęcia wycieczki.
I to właściwie koniec tej krótkiej relacji z tej krótkiej wycieczki.
Nie wiem tylko dla czego mam takie wrażenie że jeszcze przez kilka dni Joanna będzie ją wspominać za każdym razem jak .....................................
.............................................................................
.............................................................................
.......... usiądzie.

A tak zupełnie na marginesie.
Mam pewną wątpliwość . Czy warto spędzać pół nocy na pisaniu tekstów i katować swoją wątrobę po każdej wycieczce? Czy ktoś to czyta "od deski do deski"?
A może szkoda czasu i lepiej tylko wkleić trasę i wpisać ilość kilometrów przejechanych jak to czyni większość osób?
Mam wielką prośbę . Każdy kto przeczyta te moje wypociny w całości, niech choćby da komentarz z wpisem "+" abym miał świadomość że "warto się poświęcać".
A jeździć i tak będę dla samej przyjemności poczucia ....... siodełka.

Więcej na Nowy rekord - a wszystkiemu winien nietoperek

Viewing all articles
Browse latest Browse all 9517

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra