W ten słoneczny dzień szybko okazało się że nie do końca także ciepły. Chłodny wiatr na początku jazdy dawał mi się we znaki. jednak już na podjeździe na Marcinkę zapomniałem o nim. Święta góra zdobyta w 10 minut i 2 sekundy. wynik niezły patrząc na ostatni czas jaki miałem (ponad 12 minut). Do najlepszego czasu jaki udało mi się kiedykolwiek wykręcić jeszcze daleko ale.. mój sezon rowerowy dopiero się zaczyna i są szanse że będzie intensywniejszy niż w ubiegłym roku. W zawadzie zahaczyłem o sklepik, by kupić coś do picia bo oczywiście pognałem z domu bez bidonu... dalej pojechałem w pola które doprowadziły mnie do lasu i Trzemesnej. Dobrze było przejechać przez ten las, tętniący życiem, przyjaznym dla człowieka. Później skierowałem się w strone Piekiełka i do Zalasowej. W niej miałem nielada dylemat - którędy do domu. ostatecznie wybrałem drogę pod kościół i dalej już "wiejskim asfaltem" aż do "czwórki" i na Wolę. W Lipiu ku mojemu zaskoczeniu był dziś Puchar Tarnowa. Kiedyś miałem plany by w nim wystartować ale.. okazało się to niemożliwe a dziś - znów nie mam najmniejszej ochoty na udział w tej imprezie. Nie ciągnie mnie do niej. bo jaka to radość przepychać się z innymi gośćmi i robić wszystko by się nie dać zdublować. niee.. do "ćwierć" i "pół" zawodowców dalej mi niż kiedykolwiek wcześniej.
Dzisiejsze 45 km przejechałem sam nie wiem kiedy, cieszy fakt, że nogi w końcu pracowały tak jak należy, bez większych problemów. To dobry znak przed Wojnickim maratonem :)
/7042204
Więcej na W promieniach kwietniowego słońca
Dzisiejsze 45 km przejechałem sam nie wiem kiedy, cieszy fakt, że nogi w końcu pracowały tak jak należy, bez większych problemów. To dobry znak przed Wojnickim maratonem :)
/7042204
Więcej na W promieniach kwietniowego słońca