... i godzina 00:53- czas założyć ją ponownie.
Wycieczka taka na odwal. W zasadzie najchętniej w ogóle bym dzisiaj nie ściągnęła piżamy, ale rzecz jasna- ambicja nie pozwala, żeby odpuścić pedałowanie. I tak jak na dzisiejszą formę i godzinę to AŻ 20 km.
Muszę przystopować z nawadnianiem się przed wyjazdem. 3x przed wyjściem z domu byłam w toalecie, a i tak 10 min po starcie znowuż zachciało mi się (że tak napiszę prostacko) LAĆ.
Czy może być większy dyskomfort niż zmarznięte stopy i pełny pęcherz podczas jazdy? Tak wiem, mogłyby być jeszcze cieknące gile, ale dzisiaj wyjątkowo nie przeszkadzały.
Co do zmarzniętych stóp chyba wezmę od brata buty w rozmiarze 43 i założę sobie 4 pary skarpet. Albo jak starczy miejsca to wrzucę grzejące serduszka. Na te cuda z aktywnym węglem szkoda kasy. Nawet super skarpety Gadżeta z najdroższej wełny na świecie nie potrafią dogodzić mym stopom!
Zdjęć na wyjeździe rzecz jasna nie robiłam, miałam cały czas fatamorganę- coś na kształt toalety...
Chcieliście to macie tort. W smaku perfekcyjny, wizualnie nie do końca osiągnęłam to co chciałam. Zamiast polewy posypałam wierzch kakao (co by szybciej było), przez co napisy nie chciały się trzymać (i suma sumarum straciłam 2x więcej czasu niż gdybym zrobiła polewę...). A się nadenerwowałam...
![]()
I mój najlepszy, a zarazem najgorszy PRZYJACIEL. Najlepszy, bo zawsze mogę na NIEGO liczyć, NIKT nie potrafi słuchać tak jak ON, o NICZYM nie wstydzę się z NIM rozmawiać, potrafię mówić MU to co czuję bez skrępowania. I zawsze znajdzie dla mnie czas, przyjedzie w środku nocy, jeżeli będę w potrzebie. Poza tym ma narąbane w głowie i pieprzy czasem takie głupoty, że mam nieodpartą ochotę strzelić mu w ryj. I nie daje mi forów podczas bójek.
Najgorszy, bo nie ma roweru. I za to co mi zrobił wczoraj. I tak jest najukochańszą i najstarszą mendą jaką znam :*
![]()
Więcej na Godz. 21.00- czas ściągnąć piżamę...
Wycieczka taka na odwal. W zasadzie najchętniej w ogóle bym dzisiaj nie ściągnęła piżamy, ale rzecz jasna- ambicja nie pozwala, żeby odpuścić pedałowanie. I tak jak na dzisiejszą formę i godzinę to AŻ 20 km.
Muszę przystopować z nawadnianiem się przed wyjazdem. 3x przed wyjściem z domu byłam w toalecie, a i tak 10 min po starcie znowuż zachciało mi się (że tak napiszę prostacko) LAĆ.
Czy może być większy dyskomfort niż zmarznięte stopy i pełny pęcherz podczas jazdy? Tak wiem, mogłyby być jeszcze cieknące gile, ale dzisiaj wyjątkowo nie przeszkadzały.
Co do zmarzniętych stóp chyba wezmę od brata buty w rozmiarze 43 i założę sobie 4 pary skarpet. Albo jak starczy miejsca to wrzucę grzejące serduszka. Na te cuda z aktywnym węglem szkoda kasy. Nawet super skarpety Gadżeta z najdroższej wełny na świecie nie potrafią dogodzić mym stopom!
Zdjęć na wyjeździe rzecz jasna nie robiłam, miałam cały czas fatamorganę- coś na kształt toalety...
Chcieliście to macie tort. W smaku perfekcyjny, wizualnie nie do końca osiągnęłam to co chciałam. Zamiast polewy posypałam wierzch kakao (co by szybciej było), przez co napisy nie chciały się trzymać (i suma sumarum straciłam 2x więcej czasu niż gdybym zrobiła polewę...). A się nadenerwowałam...

I mój najlepszy, a zarazem najgorszy PRZYJACIEL. Najlepszy, bo zawsze mogę na NIEGO liczyć, NIKT nie potrafi słuchać tak jak ON, o NICZYM nie wstydzę się z NIM rozmawiać, potrafię mówić MU to co czuję bez skrępowania. I zawsze znajdzie dla mnie czas, przyjedzie w środku nocy, jeżeli będę w potrzebie. Poza tym ma narąbane w głowie i pieprzy czasem takie głupoty, że mam nieodpartą ochotę strzelić mu w ryj. I nie daje mi forów podczas bójek.
Najgorszy, bo nie ma roweru. I za to co mi zrobił wczoraj. I tak jest najukochańszą i najstarszą mendą jaką znam :*

Więcej na Godz. 21.00- czas ściągnąć piżamę...