Kto to jest Leon Zawodowiec? Takim mianem określam osoby z BS-a, które na zwróconą im grzecznie uwagę (np. w sprawie dodawania zbiorczych wpisów pt. "Dojazdy do pracy w styczniu") reagują gniewem i tekstami w stylu "Prawdziwa rywalizacja to jest na zawodach", "Co wy możecie wiedzieć o wysiłku, ja jechałem 6 godzin w Alpach w deszczu" itp.
Po co o tym piszę? Robię to dlatego, że ostatnio namnożyło się tutaj Leonów Zawodowców (a może byli już wcześniej, tylko nie zauważyłem) i czuję z tego powodu pewien niesmak. Zawsze uważałem i uważać będę, że każdego na BS-ie obowiązują te same prawa, te same obowiązki i te same zasady. Naprawdę szanuję to, że ktoś dymał ileś godzin po alpejskich trasach, doceniam jego trud i życzę mu samych sukcesów w zawodach (bo niby dlaczego miałbym mu nie życzyć?), ale uważam, że taki wyczynowiec ma tutaj dokładnie takie same prawa i obowiązki jak człowiek, który robi 2 km dziennie albo jeszcze mniej. Po prostu. Tworzymy tutaj pewną zbiorowość, wszyscy jedziemy na jednym wózku, więc szanujmy się nawzajem i przestrzegajmy tych samych zasad.
Gdyby ktoś chciał wiedzieć, o co chodzi, polecam ten wpis jako przykład że tak powiem kliniczny (tu do Leona dołączyli jego koledzy, to akurat mogę zrozumieć, solidarność wśród przyjaciół jest ważna).
To tyle o Leonach Zawodowcach, teraz krótko o moim rowerowaniu wczorajszym. W sumie to nic ciekawego nie było, no może tylko to, że gdzieś do 12 lał deszcz (na deszczu zrobiłem jedynie 5 km) i to, że DDR-y wylazły spod śniegu (tu widoczek z Bemowa):
W sumie to ja się wcale nie cieszę. Już zapomniałem, jak się jeździ po "kostce downa" pośród walającego się na niej tłuczonego szkła, a tu trzeba będzie sobie przypomnieć.
Wczorajsze 70 km zrobiłem w 3 etapach:
1. Drobienie po Bielanach i Bemowie, łącznie 15 km, w tym 5 na deszczu.
2. 27 km pętli przez Łomianki...
...oraz jakieś podłomiankowskie wiochy (Kiełpin chyba i Dziekanów), następnie Dąbrowa Leśna, Wólka Węglowa, Radiowo i powrót na Bielany.
3. 28 km przez Warszawę - m.in. Żoliborz, Śródmieście, Wola, Jelonki, Bemowo, ogólnie takie tam krążenie.
I to tyle. Na zawody nie jadę, bo Leon Zawodowiec i tak ze mną wygra, albowiem jestem zwykłym "nizinnym turystą" jeżdżącym dla przyjemności a nie wyczynowcem, ale to nie zmienia faktu, że takie same zasady powinny obowiązywać wszystkich.
A może się mylę co do tej formalnej równości? Jeśli się mylę, to mnie poprawcie.
Więcej na Leon Zawodowiec
Po co o tym piszę? Robię to dlatego, że ostatnio namnożyło się tutaj Leonów Zawodowców (a może byli już wcześniej, tylko nie zauważyłem) i czuję z tego powodu pewien niesmak. Zawsze uważałem i uważać będę, że każdego na BS-ie obowiązują te same prawa, te same obowiązki i te same zasady. Naprawdę szanuję to, że ktoś dymał ileś godzin po alpejskich trasach, doceniam jego trud i życzę mu samych sukcesów w zawodach (bo niby dlaczego miałbym mu nie życzyć?), ale uważam, że taki wyczynowiec ma tutaj dokładnie takie same prawa i obowiązki jak człowiek, który robi 2 km dziennie albo jeszcze mniej. Po prostu. Tworzymy tutaj pewną zbiorowość, wszyscy jedziemy na jednym wózku, więc szanujmy się nawzajem i przestrzegajmy tych samych zasad.
Gdyby ktoś chciał wiedzieć, o co chodzi, polecam ten wpis jako przykład że tak powiem kliniczny (tu do Leona dołączyli jego koledzy, to akurat mogę zrozumieć, solidarność wśród przyjaciół jest ważna).
To tyle o Leonach Zawodowcach, teraz krótko o moim rowerowaniu wczorajszym. W sumie to nic ciekawego nie było, no może tylko to, że gdzieś do 12 lał deszcz (na deszczu zrobiłem jedynie 5 km) i to, że DDR-y wylazły spod śniegu (tu widoczek z Bemowa):
W sumie to ja się wcale nie cieszę. Już zapomniałem, jak się jeździ po "kostce downa" pośród walającego się na niej tłuczonego szkła, a tu trzeba będzie sobie przypomnieć.
Wczorajsze 70 km zrobiłem w 3 etapach:
1. Drobienie po Bielanach i Bemowie, łącznie 15 km, w tym 5 na deszczu.
2. 27 km pętli przez Łomianki...
...oraz jakieś podłomiankowskie wiochy (Kiełpin chyba i Dziekanów), następnie Dąbrowa Leśna, Wólka Węglowa, Radiowo i powrót na Bielany.
3. 28 km przez Warszawę - m.in. Żoliborz, Śródmieście, Wola, Jelonki, Bemowo, ogólnie takie tam krążenie.
I to tyle. Na zawody nie jadę, bo Leon Zawodowiec i tak ze mną wygra, albowiem jestem zwykłym "nizinnym turystą" jeżdżącym dla przyjemności a nie wyczynowcem, ale to nie zmienia faktu, że takie same zasady powinny obowiązywać wszystkich.
A może się mylę co do tej formalnej równości? Jeśli się mylę, to mnie poprawcie.
Więcej na Leon Zawodowiec