To przez Famę. To na pewno jej wina. Nie wiem kto jej wykapował, ale teraz to jej wina na 100%. A Fama głosi, że jak Ola zwoła ustawkę to będzie wesoła ekipa, duża zawartość błota w terenie, murowana pogoda i ogólne zadowolenie zgromadzonych.
Tym razem zwołana na forum ustawka wyglądała początkowo marnie. Ola pisała, że będzie albo i nie jak jej się inne sprawy poukładają. Domino napisał z kolei, że jak Oli nie będzie to on pewnie nie pojedzie. Reszta też mówiła, że różnie jeszcze może być a w ogóle to może 5-6 osób się deklarowało. Ale pewnie Fama połaziła po ludziach i na górce na Środuli zjawiła się nas dwunastka (albo może trzynastka? trzeba by po zdjęciach popatrzeć bo rachowanie tak ruchliwych egzemplarzy jak rowerzysta to niełatwe zadanie ;-) ).
Na początek podjechałem do Będzina pod Dyskobola, gdzie spotkałem się z Jagarybą i Adrianem (po wczorajszych ustaleniach na forum Ghostbikers). We trójkę pojechaliśmy na Środulę.
Gdzieśmy dokładnie byli to ja opisywać nie będę z prostej przyczyny: po prostu nie wiem. Niektóre miejsca wydawały się znajome ale sposób dotarcia do nich sprawiał, że jakoś nie bardzo mogłem się czasem zorientować skąd się tu wziąłem. Ale w sumie nie miało to żadnego znaczenia. Prowadziła Ola. Pomagał jej motać Krzychu22 a później również Kysu. Terenu było sporo i to różnego. Głównie o tej porze błota i liście ale udało się też znaleźć i piasek. Trasa super. Dużo śmigania po lasach i polach. Widoki... trzeba jechać i obejrzeć bo opisać się nie da. A gwóźdź programu to oczywiście towarzystwo. Co by się nie wydarzyło, to wesołe. Gdzie by nie wylądowało też wesołe. Dzięki temu cały dzień dosłownie śmignął na dobrej zabawie. Nocy zresztą kawałek też bo start odbył się około 9:00 a w domu byłem jakoś przed 20:00.
Część tego co się działo udało się na foto złapać ale wiele też umknęło bo działo się dużo, szybko i aparat nie wyrabiał się z uchwytywaniem "momentów".
Tradycyjne były gleby, były zmagania techniczne (pływanie rowerka okazało się być niedokręconymi szprychami w tylnym kole; problem przyuważył Doms - dzięki stary, pewnie mi to zdrowie a może i życie uratowało), było wesołe żarcie (ciekawe, czy Freyowi już się otwarły Wrota Piekieł ;-) Pukał do nich dość ochotnie...), było, było i było. Dużo było i wesoło było. Dzień wybitnie rowerowy. Oby takich więcej.
Miał być dowód, że Olo pomagał miąchać Oli w trasie ale się potem okazało, że tylko gleby gromadził.
Pogoda dopisywała cały czas.
Postój z serii "Gdzie by tu ich wpuścić, żeby mówili, że jest zajefajnie" :-)
W końcu zdjęcie, na którym da się policzyć skład dzisiejszej ustawki.
Na Krzyśki zawsze można liczyć :-)
Sprawczyni dzisiejszego dnia.
Jesień dziś dopisywała kolorkami, słoneczkiem...
Ustawka bez wypychu? Nie może to być!
A nagrodą za wypych jest widok.
Jeszcze jedno liczenie składu.
Freyowe wyważanie Wrót Piekieł.
A czemu by nie podyskutować na skrzyżowaniu? Miejsce dobre jak każde inne. Zwłaszcza jak temat ciekawy.
Awaria? Też dobry pretekst do zabawy. I okazja dla członków Loży Szyderców do popracowania nad kunsztem szyderstw :-)
Wszystko co dobre... Pożegnania na Zagórzu.
Link do pełnej galerii
Więcej na Ustawki Oli niedługo będą słynne w okolicy ;-)
Tym razem zwołana na forum ustawka wyglądała początkowo marnie. Ola pisała, że będzie albo i nie jak jej się inne sprawy poukładają. Domino napisał z kolei, że jak Oli nie będzie to on pewnie nie pojedzie. Reszta też mówiła, że różnie jeszcze może być a w ogóle to może 5-6 osób się deklarowało. Ale pewnie Fama połaziła po ludziach i na górce na Środuli zjawiła się nas dwunastka (albo może trzynastka? trzeba by po zdjęciach popatrzeć bo rachowanie tak ruchliwych egzemplarzy jak rowerzysta to niełatwe zadanie ;-) ).
Na początek podjechałem do Będzina pod Dyskobola, gdzie spotkałem się z Jagarybą i Adrianem (po wczorajszych ustaleniach na forum Ghostbikers). We trójkę pojechaliśmy na Środulę.
Gdzieśmy dokładnie byli to ja opisywać nie będę z prostej przyczyny: po prostu nie wiem. Niektóre miejsca wydawały się znajome ale sposób dotarcia do nich sprawiał, że jakoś nie bardzo mogłem się czasem zorientować skąd się tu wziąłem. Ale w sumie nie miało to żadnego znaczenia. Prowadziła Ola. Pomagał jej motać Krzychu22 a później również Kysu. Terenu było sporo i to różnego. Głównie o tej porze błota i liście ale udało się też znaleźć i piasek. Trasa super. Dużo śmigania po lasach i polach. Widoki... trzeba jechać i obejrzeć bo opisać się nie da. A gwóźdź programu to oczywiście towarzystwo. Co by się nie wydarzyło, to wesołe. Gdzie by nie wylądowało też wesołe. Dzięki temu cały dzień dosłownie śmignął na dobrej zabawie. Nocy zresztą kawałek też bo start odbył się około 9:00 a w domu byłem jakoś przed 20:00.
Część tego co się działo udało się na foto złapać ale wiele też umknęło bo działo się dużo, szybko i aparat nie wyrabiał się z uchwytywaniem "momentów".
Tradycyjne były gleby, były zmagania techniczne (pływanie rowerka okazało się być niedokręconymi szprychami w tylnym kole; problem przyuważył Doms - dzięki stary, pewnie mi to zdrowie a może i życie uratowało), było wesołe żarcie (ciekawe, czy Freyowi już się otwarły Wrota Piekieł ;-) Pukał do nich dość ochotnie...), było, było i było. Dużo było i wesoło było. Dzień wybitnie rowerowy. Oby takich więcej.
Miał być dowód, że Olo pomagał miąchać Oli w trasie ale się potem okazało, że tylko gleby gromadził.
Pogoda dopisywała cały czas.
Postój z serii "Gdzie by tu ich wpuścić, żeby mówili, że jest zajefajnie" :-)
W końcu zdjęcie, na którym da się policzyć skład dzisiejszej ustawki.
Na Krzyśki zawsze można liczyć :-)
Sprawczyni dzisiejszego dnia.
Jesień dziś dopisywała kolorkami, słoneczkiem...
Ustawka bez wypychu? Nie może to być!
A nagrodą za wypych jest widok.
Jeszcze jedno liczenie składu.
Freyowe wyważanie Wrót Piekieł.
A czemu by nie podyskutować na skrzyżowaniu? Miejsce dobre jak każde inne. Zwłaszcza jak temat ciekawy.
Awaria? Też dobry pretekst do zabawy. I okazja dla członków Loży Szyderców do popracowania nad kunsztem szyderstw :-)
Wszystko co dobre... Pożegnania na Zagórzu.
Link do pełnej galerii
Więcej na Ustawki Oli niedługo będą słynne w okolicy ;-)