Urlop.... Na rower ciągnie mnie już od dłuższego czasu, w końcu jednak dzisiaj się udaję. Pogoda dopisuje idealnie na rowerowe wojaże, więc po obiedzie zasiadam na dwa kółka i ruszam przed siebie.
I tak przez Dolinę Objawienia, gdzie trzeba wypełnic bidon wodą i uwiecznic zmiany jakie dokonały się w tym miejscu, przez leśny dukt nad torami i dalej ścieżyną do drogi krajowej...
Dalej na Dzietrzniki, gdzie szybko przemykam obok kościoła i dalej drogą nad torami docieram do Pątnowa. Dalej już asfaltem przez Bieniecki Kolonie dojeżdżam do wąwozu prowadzącego do źródła Królowej Bony.
Wiedziona wspomnieniami miejsca, które odkryłam w ubiegłym roku, nie skręcam w stronę źródła, lecz ruszam prosto w głąb lasu i po dotarciu do rzeki ruszam jej brzegami w poszukiwaniach, jak się później okazuje bezskutecznych. Dochodzę praktycznie do jakiś zabudowań a miejsca jak nie było tak nie ma :(
Wracam, jednak tym razem nad brzegami Warty.
Docieram do źródła Królowej Bony, gdzie robię chwilowy postój i dalej kieruję się już w stronę Kępowizny.
Zanim jednak docieram do asfaltu, moją ciekawośc wzbudza konny szlak, który prowadzi wgłąb lasu. Nie ma wyjścia trzeba spenetrowac tereny.
Szybko okazuje się, że szlak prowadzi wzdłuż urokliwych brzegów rzeki.
Szlak jednak w pewnym momencie prowadzi w takie chaszcze, którymi mój rower nie zamierza się puszczac. Na szczęście nieopodal znajduję drogę, która prawdopodobnie doprowadzi mnie do asfaltu. Ruszam....
Chwilę później lewej stronie moim oczom ukazuję się cudny widok, prawdopodobnie jakiegoś zapomnianego starorzecza. Nie ma wyjścia trzeba zwiedzic teren.
Zachwycona nowym odkryciem, ruszam już w kierunku domu. Droga wyprowadza mnie jakieś podwórko, z którego dostaję się na asfalt, a dalej już prosto na Kałuże.
Więcej na Tu i tam czyli ciąg dalszy w nadwarciańskich klimatach
I tak przez Dolinę Objawienia, gdzie trzeba wypełnic bidon wodą i uwiecznic zmiany jakie dokonały się w tym miejscu, przez leśny dukt nad torami i dalej ścieżyną do drogi krajowej...
Dalej na Dzietrzniki, gdzie szybko przemykam obok kościoła i dalej drogą nad torami docieram do Pątnowa. Dalej już asfaltem przez Bieniecki Kolonie dojeżdżam do wąwozu prowadzącego do źródła Królowej Bony.
Wiedziona wspomnieniami miejsca, które odkryłam w ubiegłym roku, nie skręcam w stronę źródła, lecz ruszam prosto w głąb lasu i po dotarciu do rzeki ruszam jej brzegami w poszukiwaniach, jak się później okazuje bezskutecznych. Dochodzę praktycznie do jakiś zabudowań a miejsca jak nie było tak nie ma :(
Wracam, jednak tym razem nad brzegami Warty.
Docieram do źródła Królowej Bony, gdzie robię chwilowy postój i dalej kieruję się już w stronę Kępowizny.
Zanim jednak docieram do asfaltu, moją ciekawośc wzbudza konny szlak, który prowadzi wgłąb lasu. Nie ma wyjścia trzeba spenetrowac tereny.
Szybko okazuje się, że szlak prowadzi wzdłuż urokliwych brzegów rzeki.
Szlak jednak w pewnym momencie prowadzi w takie chaszcze, którymi mój rower nie zamierza się puszczac. Na szczęście nieopodal znajduję drogę, która prawdopodobnie doprowadzi mnie do asfaltu. Ruszam....
Chwilę później lewej stronie moim oczom ukazuję się cudny widok, prawdopodobnie jakiegoś zapomnianego starorzecza. Nie ma wyjścia trzeba zwiedzic teren.
Zachwycona nowym odkryciem, ruszam już w kierunku domu. Droga wyprowadza mnie jakieś podwórko, z którego dostaję się na asfalt, a dalej już prosto na Kałuże.
Więcej na Tu i tam czyli ciąg dalszy w nadwarciańskich klimatach