Jak w temacie...
Aż ciężko cokolwiek napisać...
Absolutnie nie miałem siły jechać. Po 30 kilometrach wata cukrowa w nogach. Czułem się jakbym właśnie zaczynał sezon...
Chyba najgorszy mój wyjazd w historii, aż nie chce się pisać.
Już pieprzyć średnią, która wyszła całkowicie działkowiczowa, ale tego dnia bez przesadzania walczyłem aby tylko dojechać do domu...
Dziwne uczucie, ale myślałem że zasnę na tym rowerze...
Nie wiem, w ciągu tygodnia miałem małe problemy żołądkowe, może to przez to, może czegoś mi brakowało...
Albo to po prostu TEN dzień, gdy nic absolutnie nie wychodzi.
Po dotarciu do domu byłem zmęczony jakbym przejechał co najmniej ze 200 km, a nie 100. Byłem skłonny stwierdzić ponadto, że już chyba więcej nie wsiądę na rower...
... co szybko zostało zweryfikowane ;) Następnego dnia chęć na rower znów powróciła, chociaż zmęczenie nadal zostało.
Dziwnie dał mi mocno w kość ten trening...
***
Temperatura: +31°C
Temperatura odczuwalna: +31°C
Wiatr: 21 km/h SW
***
Więcej na Klęska stulecia...
Aż ciężko cokolwiek napisać...
Absolutnie nie miałem siły jechać. Po 30 kilometrach wata cukrowa w nogach. Czułem się jakbym właśnie zaczynał sezon...
Chyba najgorszy mój wyjazd w historii, aż nie chce się pisać.
Już pieprzyć średnią, która wyszła całkowicie działkowiczowa, ale tego dnia bez przesadzania walczyłem aby tylko dojechać do domu...
Dziwne uczucie, ale myślałem że zasnę na tym rowerze...
Nie wiem, w ciągu tygodnia miałem małe problemy żołądkowe, może to przez to, może czegoś mi brakowało...
Albo to po prostu TEN dzień, gdy nic absolutnie nie wychodzi.
Po dotarciu do domu byłem zmęczony jakbym przejechał co najmniej ze 200 km, a nie 100. Byłem skłonny stwierdzić ponadto, że już chyba więcej nie wsiądę na rower...
... co szybko zostało zweryfikowane ;) Następnego dnia chęć na rower znów powróciła, chociaż zmęczenie nadal zostało.
Dziwnie dał mi mocno w kość ten trening...
***
Temperatura: +31°C
Temperatura odczuwalna: +31°C
Wiatr: 21 km/h SW
***
Więcej na Klęska stulecia...