Wyjazd na laski. A dokładniej: 20 kilometrów bez asfaltu po legnickich laskach, Złotoryjskim i Strefie Ochronnej Huty.
W drodze do domu, tuż za mostkiem w parku, dojrzałem z oddali śmiałka, który mimo 10*C kręcił żwawym tempem w krótkich portkach. Rzecz niegodziwa spacerować sobie Cannonem, gdy makro zasuwa trzydziestką przez Bielany - tak włączył się u mnie rywalizator. Skutek: ściganko z posiadaczem niebieskiego makrokesza (bodaj Villy) od Kaczawy aż pod sam blok. Wygrane, z pięknym startem ze świateł i długim ale minimalnym prowadzeniem aż od Rzeczypospolitej, przy prędkościach rzędu 40-44 km/h. Z tego rozpędu wyłączyłem chyba myślenie i pod samą bramą fachowo wyhamowałem - dopiero po chwili zaskakując, że miałem jeszcze pojechać na myjnię! W tym czasie "rywal" z nieukrywanym zadowoleniem zdążył mnie "objechać", sądząc pewnie że zatrzymałem się ze zmęczenia. Nic z tych rzeczy, obiecuję zemstę. Nu, pagadi! (-;
Więcej na Legnica
W drodze do domu, tuż za mostkiem w parku, dojrzałem z oddali śmiałka, który mimo 10*C kręcił żwawym tempem w krótkich portkach. Rzecz niegodziwa spacerować sobie Cannonem, gdy makro zasuwa trzydziestką przez Bielany - tak włączył się u mnie rywalizator. Skutek: ściganko z posiadaczem niebieskiego makrokesza (bodaj Villy) od Kaczawy aż pod sam blok. Wygrane, z pięknym startem ze świateł i długim ale minimalnym prowadzeniem aż od Rzeczypospolitej, przy prędkościach rzędu 40-44 km/h. Z tego rozpędu wyłączyłem chyba myślenie i pod samą bramą fachowo wyhamowałem - dopiero po chwili zaskakując, że miałem jeszcze pojechać na myjnię! W tym czasie "rywal" z nieukrywanym zadowoleniem zdążył mnie "objechać", sądząc pewnie że zatrzymałem się ze zmęczenia. Nic z tych rzeczy, obiecuję zemstę. Nu, pagadi! (-;
Więcej na Legnica