Po powrocie z kościoła szybko się ubrałem, do plecaka spakowałem dodatkowo szalik i rękawiczki oraz banana i duże jabłko. Trasa prowadziła częściowo zaplanowanym nieco wcześniej objazdem szosowym okolicy, który nie udał się ostatnio z Andrzejem.
Do sedna, spod domu skierowałem się do Pomarzanam, następnie do Wilkowyji i stamtąd do Polskiej Wsi. Z Polskiej Wsi do Kłecka, później do Karniszewa i muszę przyznać, że kręciło się bardzo dobrze, wiatr był do zniesienia, a noc całkiem ładna, choć dosyć ciemna. Z Karniszewa obrałem kierunek na Mieleszyn i jak to dalej pokazywała mi trasa na telefonie powinienem się kierować na Popowo-Ignacewo. Niestety telefon mi się prawie rozładował i nie zauważyłem dokładnie, że dalej trasa miała prowadzić do Ośna, do którego skręt jest za Przysieką. A więc w niewiedzy pojechałem w kierunku Popowa-Ignacewa. W tej miejscowości stojąc przy przystanku i słuchającym wesołych pieśni jakiś pijanych kobiet i facetów.
Zorientowałem się, że dalsza droga nie prowadzi wcale do Ośna, no to cofamy się i Skręciłem do Popowa Tomkowego i dojeżdżając do końca wsi skończył się asfalt, a zaczął piasek. Ze względu na dosyć późną porę uznałem, że jednak lepiej trzymać się asfaltu i wróciłem na asfalt jadąc ponownie do Przysieki i stamtąd prostą drogą już do Ośna. W Ośnie odkryłem dlaczego czuje się jak dziadek na rowerze, bo nogi praktycznie mi się nie prostowały. Sztyca niestety była zbyt słabo zaciśnięta i skutecznie zaczęła zjeżdżać na skutek nierówności polskich dróg :p
Na przystanku w Ośnie lepiej docisnąłem sztycę i zjadłem banana, co by mieć siłę w nogach, bo akurat jechałem pod wiatr i to całkiem brzydką drogą. Dojechałem do Laskowa i następnie do Gącza. W Gączy wybrałem krótszy wariant drogi do Łopienna i w na przystanku w Łopiennie zjadłem duże i strasznie pyszne jabłko, aż żałowałem, że było tylko jedno :p
Po chwili odpoczynku podczas jedzenia wróciłem na asfalt i stamtąd droga do domu była już prosta, a jako zadanie postawiłem sobie pokonać ją z niezłą średnią i muszę przyznać, że większość była z prędkością równą 30km/h :) A więc z Łopienna do Świniar Górnych i potem do Ułanowa. Od Ułanowa miałem dosłownie kawałek już do domu, przy okazji podjechałem jeszcze pod sklep zobaczyć czy wszystko jest ok i wróciłem zadowolony do domu :)
Noc była całkiem ładna, wiatr nie dokuczał strasznie i droga wcale prawie mnie nie zmęczyła, a nie jechałem jakiś żółwim tempem :) Ogólnie udany wyjazd i dystans nawet zadowalający :)
Więcej na Nocny objazd nieco dalszej okolicy :)
Do sedna, spod domu skierowałem się do Pomarzanam, następnie do Wilkowyji i stamtąd do Polskiej Wsi. Z Polskiej Wsi do Kłecka, później do Karniszewa i muszę przyznać, że kręciło się bardzo dobrze, wiatr był do zniesienia, a noc całkiem ładna, choć dosyć ciemna. Z Karniszewa obrałem kierunek na Mieleszyn i jak to dalej pokazywała mi trasa na telefonie powinienem się kierować na Popowo-Ignacewo. Niestety telefon mi się prawie rozładował i nie zauważyłem dokładnie, że dalej trasa miała prowadzić do Ośna, do którego skręt jest za Przysieką. A więc w niewiedzy pojechałem w kierunku Popowa-Ignacewa. W tej miejscowości stojąc przy przystanku i słuchającym wesołych pieśni jakiś pijanych kobiet i facetów.
Przystanek W Popowie-Ignacewie© Herman
Zorientowałem się, że dalsza droga nie prowadzi wcale do Ośna, no to cofamy się i Skręciłem do Popowa Tomkowego i dojeżdżając do końca wsi skończył się asfalt, a zaczął piasek. Ze względu na dosyć późną porę uznałem, że jednak lepiej trzymać się asfaltu i wróciłem na asfalt jadąc ponownie do Przysieki i stamtąd prostą drogą już do Ośna. W Ośnie odkryłem dlaczego czuje się jak dziadek na rowerze, bo nogi praktycznie mi się nie prostowały. Sztyca niestety była zbyt słabo zaciśnięta i skutecznie zaczęła zjeżdżać na skutek nierówności polskich dróg :p
Na przystanku w Ośnie lepiej docisnąłem sztycę i zjadłem banana, co by mieć siłę w nogach, bo akurat jechałem pod wiatr i to całkiem brzydką drogą. Dojechałem do Laskowa i następnie do Gącza. W Gączy wybrałem krótszy wariant drogi do Łopienna i w na przystanku w Łopiennie zjadłem duże i strasznie pyszne jabłko, aż żałowałem, że było tylko jedno :p
Przystanek W Łopiennie© Herman
Po chwili odpoczynku podczas jedzenia wróciłem na asfalt i stamtąd droga do domu była już prosta, a jako zadanie postawiłem sobie pokonać ją z niezłą średnią i muszę przyznać, że większość była z prędkością równą 30km/h :) A więc z Łopienna do Świniar Górnych i potem do Ułanowa. Od Ułanowa miałem dosłownie kawałek już do domu, przy okazji podjechałem jeszcze pod sklep zobaczyć czy wszystko jest ok i wróciłem zadowolony do domu :)
Marin przy domu po powrocie© Herman
Noc była całkiem ładna, wiatr nie dokuczał strasznie i droga wcale prawie mnie nie zmęczyła, a nie jechałem jakiś żółwim tempem :) Ogólnie udany wyjazd i dystans nawet zadowalający :)
Więcej na Nocny objazd nieco dalszej okolicy :)