Ale jeszcze w lesie żyrardowskim...
A potem lavinka szukała dwóch moich skrzynek - ja przy jednej pilnowałem rowerów przy drodze, a przy drugiej zweryfikowałem stan.
- To jest zdecydowanie rok fioletowych grzybów.
- Jaką zimę to zapowiada?
- Hmmm...
- Że będziemy mieli nosy fioletowe z zimna?
A potem multak, główny cel naszej wycieczki... zbieranie grzybów zacząłem od nazbierania borówek.
Teren wokół jednostki został obsadzony muchomorami bojowymi.
Kubek z grzybem też sobie zażyczył słit focię z drutem kolczastym.
W pewnym momencie, na zaoranej ziemi midzy drutami, zobaczyliśmy idącego kolesia... a ten pyta nas, czy tam dalej nie da się wyjśc, bo on wlazł przez jakąś dziurę, ale nie chce mu się wracać. Potem jeszcze chłopaka na rowerze między tymi drutami spotkaliśmy.
W pewnym momencie poszedłem poszukać drogi (żeby nie tyrtać się wzdłuż drutu) i znalazłem ją. Wracając do rowerów powiedziałem lavince żeby poszła do drogi... o w tym momencie zaatakowały mnie czubajki. Miały przewagę liczebną, ale dałem radę, nawet wsparcie dwóch podgrzybków na nic się im nie zdało. Ale gdy dotarłem do drogi, lavinki już tam nie było... stwierdziłem że nigdzie nie jadę, bo zaraz się pogubimy w lesie, tylko czekam tutaj. I faktycznie, wkrótce lavinka się wróciła.
Łaziłem oczywiście w krótkim rękawku...
- To Mi, nie jest ci zimno?
- Jest jeszcze... chyba... lato, helloł!
Więcej na Do Puszczy Pana Mariana
A potem lavinka szukała dwóch moich skrzynek - ja przy jednej pilnowałem rowerów przy drodze, a przy drugiej zweryfikowałem stan.
- To jest zdecydowanie rok fioletowych grzybów.
- Jaką zimę to zapowiada?
- Hmmm...
- Że będziemy mieli nosy fioletowe z zimna?
A potem multak, główny cel naszej wycieczki... zbieranie grzybów zacząłem od nazbierania borówek.
Teren wokół jednostki został obsadzony muchomorami bojowymi.
Kubek z grzybem też sobie zażyczył słit focię z drutem kolczastym.
W pewnym momencie, na zaoranej ziemi midzy drutami, zobaczyliśmy idącego kolesia... a ten pyta nas, czy tam dalej nie da się wyjśc, bo on wlazł przez jakąś dziurę, ale nie chce mu się wracać. Potem jeszcze chłopaka na rowerze między tymi drutami spotkaliśmy.
W pewnym momencie poszedłem poszukać drogi (żeby nie tyrtać się wzdłuż drutu) i znalazłem ją. Wracając do rowerów powiedziałem lavince żeby poszła do drogi... o w tym momencie zaatakowały mnie czubajki. Miały przewagę liczebną, ale dałem radę, nawet wsparcie dwóch podgrzybków na nic się im nie zdało. Ale gdy dotarłem do drogi, lavinki już tam nie było... stwierdziłem że nigdzie nie jadę, bo zaraz się pogubimy w lesie, tylko czekam tutaj. I faktycznie, wkrótce lavinka się wróciła.
Łaziłem oczywiście w krótkim rękawku...
- To Mi, nie jest ci zimno?
- Jest jeszcze... chyba... lato, helloł!
Więcej na Do Puszczy Pana Mariana