Zbieram się do opisu i zbieram i wiem, że nic dobrego z tego nie wyniknie, bo i tak za nic w świecie nie uda mi się odtworzyć tej trasy. Mam nadzieję, że Toomp niedługo się zbierze w sobie i napisze parę słów o tej wycieczce (a najlepiej gdybyś wrzucił mapkę:)).
Ja od siebie napiszę, że było genialnie!
Nie byli w stanie zepsuć nam humoru leśnicy zawracający nas ze szlaku ("Ścinka drzew, przejazdu brak!", naklęliśmy się na nich i znaleźliśmy inną drogę na... nie pamiętam:), ani komary i pokrzywy atakujące ze wszech stron (obwody w opuchniętych nogach podskoczyły mi o kilka centymetrów:), ani flak złapany przez Toompa (z którym w trymiga się uwinął), ani nawet hordy dzieciaków na szlaku (szkołom już się chyba nie chce uczyć więc okupują Ślężę ile wlezie).
Kolejny sukces ostatnich dni - pierwszy raz w życiu udało mi się podjechać na Ślężę żółtym szlakiem pieszym od strony Przeł. Tąpadła, bez zatrzymania, bez żadnej podpórki (nie zaczęliśmy na samej przełęczy, gdyż na Polanę z Dębem dojechaliśmy Traktem Bolka, ale najgorszy odcinek (ten kamienisty) zaczyna się właśnie tam i to właśnie tam zawsze zaliczałam porażkę). I udało się!!! Po drodze zgarnęłam owację od dzieciaków i ich opiekunki, a przed samym szczytem zostałam nazwana przez innych, schodzących turystów "jak Mają Włoszczowską" :P).
Dwa razy pokonałam wspomniany niedawno zjazd niebieski z Raduni i teraz już nie pamiętam czego ja się w nim obawiałam wcześniej :D
Niestety nie pojechałam już z Raduni z Toompem Wzgórzami Oleszeńskimi. Strasznie chciało mi się do męża więc wróciłam na Tąpadła i poleciałam na złamanie karku do domu.
Wycieczka była przecudna.
Wielkie dzięki Toomp.
Trasę rozpoczęliśmy z Przełęczy pod Wieżycą; przejechaliśmy kawałek żółtym szlakiem wokół Rozdnicy i z powrotem na Przełęcz, a z niej ... (i tu by się Toomp przydał:)
![]()
![]()
Rzut okiem na Zalew w Mietkowie ze szczytu Ślęży:
![]()
![]()
![]()
Ślęża widziana ze zjazdu z Raduni:
![]()
I na dobre zakończenie tego pasjonującego :P wpisu - uwielbiam wzrok ludzi gdy po powrocie z terenu pakuję się w takim stanie po zakupy do Biedronki:
![]()
Więcej na Wojaże po Masywie Ślęży
Ja od siebie napiszę, że było genialnie!
Nie byli w stanie zepsuć nam humoru leśnicy zawracający nas ze szlaku ("Ścinka drzew, przejazdu brak!", naklęliśmy się na nich i znaleźliśmy inną drogę na... nie pamiętam:), ani komary i pokrzywy atakujące ze wszech stron (obwody w opuchniętych nogach podskoczyły mi o kilka centymetrów:), ani flak złapany przez Toompa (z którym w trymiga się uwinął), ani nawet hordy dzieciaków na szlaku (szkołom już się chyba nie chce uczyć więc okupują Ślężę ile wlezie).
Kolejny sukces ostatnich dni - pierwszy raz w życiu udało mi się podjechać na Ślężę żółtym szlakiem pieszym od strony Przeł. Tąpadła, bez zatrzymania, bez żadnej podpórki (nie zaczęliśmy na samej przełęczy, gdyż na Polanę z Dębem dojechaliśmy Traktem Bolka, ale najgorszy odcinek (ten kamienisty) zaczyna się właśnie tam i to właśnie tam zawsze zaliczałam porażkę). I udało się!!! Po drodze zgarnęłam owację od dzieciaków i ich opiekunki, a przed samym szczytem zostałam nazwana przez innych, schodzących turystów "jak Mają Włoszczowską" :P).
Dwa razy pokonałam wspomniany niedawno zjazd niebieski z Raduni i teraz już nie pamiętam czego ja się w nim obawiałam wcześniej :D
Niestety nie pojechałam już z Raduni z Toompem Wzgórzami Oleszeńskimi. Strasznie chciało mi się do męża więc wróciłam na Tąpadła i poleciałam na złamanie karku do domu.
Wycieczka była przecudna.
Wielkie dzięki Toomp.
Trasę rozpoczęliśmy z Przełęczy pod Wieżycą; przejechaliśmy kawałek żółtym szlakiem wokół Rozdnicy i z powrotem na Przełęcz, a z niej ... (i tu by się Toomp przydał:)
Rzut okiem na Zalew w Mietkowie ze szczytu Ślęży:
Ślęża widziana ze zjazdu z Raduni:
I na dobre zakończenie tego pasjonującego :P wpisu - uwielbiam wzrok ludzi gdy po powrocie z terenu pakuję się w takim stanie po zakupy do Biedronki:
.jpg)
Więcej na Wojaże po Masywie Ślęży