Pierwsze 100KM w tym sezonie. Czasowo mogło być lepiej, ale zimno i wiatr dały się we znaki koło 50-55km. Przy ~90 byłem opadnięty z sił. Na trasę wziąłem 2 małe kanapki i banana oraz 10zł. Koło 55KM zjadłem jedną z kanapek bo zacząłem czuć głód i osłabienie. Jedyny przystanek był przy żabce na Gorzycach (jak zawsze) gdzie zaopatrzyłem się w napój izotoniczny oraz 2 milky waye (których i tak nie zjadłem :) ). Przy 60km myślałem aby już wracać ale kierownica sama skręciła mi w prawo i tak pojechałem na Krzyżanowice zamiast na wodzisław :)
Droga z Rybnika na Rudy nie była zła, dopiero z Rudy na Kuźnie Raciborską gdzie droga biegnie cały czas przez las poczułem ból dupy. Niby asfalt bez dziur ale były tam olbrzymie "fugi". Wiatr cały czas w twarz. Zastanawiałem się gdzie jest koniec tego lasu i w końcu dojechałem do Kuźni... i moje zdziwienie kiedy obrałem kurs na Racibórz... znowu taka sama droga przez las.
Ważne że nie padało, w razie "W" wziąłem worek na telefon.
Więcej na Dzień 4: 257,21/700km
Droga z Rybnika na Rudy nie była zła, dopiero z Rudy na Kuźnie Raciborską gdzie droga biegnie cały czas przez las poczułem ból dupy. Niby asfalt bez dziur ale były tam olbrzymie "fugi". Wiatr cały czas w twarz. Zastanawiałem się gdzie jest koniec tego lasu i w końcu dojechałem do Kuźni... i moje zdziwienie kiedy obrałem kurs na Racibórz... znowu taka sama droga przez las.
Ważne że nie padało, w razie "W" wziąłem worek na telefon.
Więcej na Dzień 4: 257,21/700km