Na ten tydzień mogłem sobie planować, ale teraz i tak wszystko jest weryfikowane. To nie ma czasu, to coś innego. Dzisiaj miałem 1 h 20 minut czasu i jakoś się zmieściłem, ale dłużej jechać nie mogłem.
Zacząłem standardowo jak na ostatnie dni- od Rudna, później Wilcze i chciałem jechać do Dolnej Obry. Jednak dokładnie studiując mapę znalazłem jakąś boczną drogę, którą powinienem tam dojechać. zaraz po wyjeździe z Wilcza na asfalcie była strzałka wprawo, z prawej boczna droga. Pomyślałem sobie: Może to ta droga? Najwyżej się zgubię. Przejechałem 4 km i stwierdziłem, że to raczej nie ta droga i czas wracać. Była warstwa 2 cm śniegu, więc wróciłem bez żadnych problemów po swoich śladach.Wracałem tą samą drogą, ale tak fajnie mi się jechało jadąc odcinkiem po śniegu na asfalcie, że postanowiłem zjechać w leśną drogę. I znowu to samo, jedzie się świetnie, biały kolor otaczający mnie ze wszystkich stron zwiększa odczuwalną prędkość o kilkanaście km/h. W pewnym momencie spojrzałem na licznik, na chwilę straciłem koncentrację i upadłem. Jakoś dziwnie, bo zazwyczaj albo ja, albo rower odskakuje w bok, teraz ja poleciałem na rower. Mimo wszystko poza poprzekręcanymi "guzami" na kierownicy i lekko bolącym kolanem nic się nie stało. Po chwili także o tym zapomniałem i prawie normalną prędkością dojechałem do domu.
To że nie czułem bólu w tym kolanie spowodowało, że widok całego kolana we krwi, jak i spodni w tym miejscu trochę mnie zdziwił. W sumie, to nie wiem czemu, w sumie to normalne po upadku. Później tylko chwila na przebranie się i do kościoła.
Więcej na Bez zaplanowanej trasy.
Zacząłem standardowo jak na ostatnie dni- od Rudna, później Wilcze i chciałem jechać do Dolnej Obry. Jednak dokładnie studiując mapę znalazłem jakąś boczną drogę, którą powinienem tam dojechać. zaraz po wyjeździe z Wilcza na asfalcie była strzałka wprawo, z prawej boczna droga. Pomyślałem sobie: Może to ta droga? Najwyżej się zgubię. Przejechałem 4 km i stwierdziłem, że to raczej nie ta droga i czas wracać. Była warstwa 2 cm śniegu, więc wróciłem bez żadnych problemów po swoich śladach.Wracałem tą samą drogą, ale tak fajnie mi się jechało jadąc odcinkiem po śniegu na asfalcie, że postanowiłem zjechać w leśną drogę. I znowu to samo, jedzie się świetnie, biały kolor otaczający mnie ze wszystkich stron zwiększa odczuwalną prędkość o kilkanaście km/h. W pewnym momencie spojrzałem na licznik, na chwilę straciłem koncentrację i upadłem. Jakoś dziwnie, bo zazwyczaj albo ja, albo rower odskakuje w bok, teraz ja poleciałem na rower. Mimo wszystko poza poprzekręcanymi "guzami" na kierownicy i lekko bolącym kolanem nic się nie stało. Po chwili także o tym zapomniałem i prawie normalną prędkością dojechałem do domu.
To że nie czułem bólu w tym kolanie spowodowało, że widok całego kolana we krwi, jak i spodni w tym miejscu trochę mnie zdziwił. W sumie, to nie wiem czemu, w sumie to normalne po upadku. Później tylko chwila na przebranie się i do kościoła.
Więcej na Bez zaplanowanej trasy.