Weekendowy standard.Rano stwierdziłam,że rozładował mi się tel i nie miałam czasu na jego podładowanie.Gdy zajechałam więc na skrzyżowanie i stwierdziłam,że jest na nim rowerowo pusto, nieco się przeraziłam,że wycieczka została odwołana.Całe szczęście po chwili zjechali się Jarek,Bożena i Ania.Wyruszyliśmy więc w stronę Górzca przez Męcinkę.Jarka licznik wskazywał zaledwie -3st.C,ale wiatr potęgował uczucie chłodu. Dojazd do Górzca minął szybko,tam podjazd szutrami i musiałam rozstać się z moimi wesołymi, zimowymi twardzielami.Zjechałam kapliczkami i okazało się,że było całkiem fajnie.Kilka razy ze wglądów bezpieczeństwa podpierałam się nogami, bo kamienie były oblodzone i dodatkowo ukryte pod zamarzniętymi liśćmi. Ale i tak zjazd dał mi dużo radości.Powrót przez Słup-albo wcześniej nie zwracałam na to uwagi,albo zwiększyła się siła wiatru i do domu wróciłam ze zmarzniętymi pośladkami i udami:D
Więcej na Górzec
Więcej na Górzec