Do pracy: DST: 43.324km MXS: 44.4km/h AVG: 28.9 TIME: 1:30:04.
Rano alarm dzwoni o 4:20 i zostaje zignorowany :) Wstaję ciut później o 4:30, za namową Moniki. Tak to pewnie bym dalej drzemał przez kolejne powtórzenia alarmów - bez sensu bo to nic nie daje. Szykuję jakieś jedzenie, aby nie przymierać z głodu w pracy i naładować bak glikogenowy by do niej dojechać. Przygotowania startowe zajmują sporo czasu i znów robi się późno, więc pozostaje mi jechać solo. Jeszcze tylko wspólne śniadanko i żegnam się, a drzwi zostają zahaczykowane przed Mustą do której ostatnimi czasy przylgnęło określenie obszczymurek. Wyjazd o 5:54, po małych przygodach z szukaniem licznika i lampki, która jak na złość znajduje się pod ręką w plecaku. Temperatura +5C, asfalty mokre, ale bez większych kałuż. Jadę standardową już trasą na Tworzeń, gdzie jestem o 6:10 bo przy przejeździe wąskotorówki wszyscy zwolnili i utworzył się mały koreczek, który omijam wertepkami. Pierwsze światła za hutą mnie nie łapią i oszczędzam cenne minuty. Do centrum Dąbrowy śmigam jak błyskawica, znanymi trick-ami z ominięciem świateł chodnikami oszczędzam kolejne minuty. Jest dobrze, przy Auchan prawie wjeżdżam w europaletę z polbrukiem, która wyrasta mi nagle przed kierownicą na środku chodnika tuż obok omijanej wycinki asfaltowej. Centrum Sosnowca tylko jeden postój, rozkopane Szopienice, Zawodzie i jestem pod pracą Moniki i to punkt 7:00. Wysyłam info, że dojechałem w jednym kawałku. Ruszam dalej przez D3S, lasy w Ochojcu (trochę tam mokro i lekkie błotko) na Piotrowice.
![Zdjęcie archiwalne z wakacyjnej wyprawy 2012: KFSi w Bornym Sulinowie :)]()
PS. Dzisiaj pomimo tego, że znów się ścigałem z czasem w drodze do pracy to jakoś fajnie mi się jechało. Może to dlatego, że jutro weekend :)
Pozdrawiam czytających, którzy dobrnęli do końca wpisu :)
Więcej na Od Moniki do pracy (Łosień - Katowice Piotrowice)
Rano alarm dzwoni o 4:20 i zostaje zignorowany :) Wstaję ciut później o 4:30, za namową Moniki. Tak to pewnie bym dalej drzemał przez kolejne powtórzenia alarmów - bez sensu bo to nic nie daje. Szykuję jakieś jedzenie, aby nie przymierać z głodu w pracy i naładować bak glikogenowy by do niej dojechać. Przygotowania startowe zajmują sporo czasu i znów robi się późno, więc pozostaje mi jechać solo. Jeszcze tylko wspólne śniadanko i żegnam się, a drzwi zostają zahaczykowane przed Mustą do której ostatnimi czasy przylgnęło określenie obszczymurek. Wyjazd o 5:54, po małych przygodach z szukaniem licznika i lampki, która jak na złość znajduje się pod ręką w plecaku. Temperatura +5C, asfalty mokre, ale bez większych kałuż. Jadę standardową już trasą na Tworzeń, gdzie jestem o 6:10 bo przy przejeździe wąskotorówki wszyscy zwolnili i utworzył się mały koreczek, który omijam wertepkami. Pierwsze światła za hutą mnie nie łapią i oszczędzam cenne minuty. Do centrum Dąbrowy śmigam jak błyskawica, znanymi trick-ami z ominięciem świateł chodnikami oszczędzam kolejne minuty. Jest dobrze, przy Auchan prawie wjeżdżam w europaletę z polbrukiem, która wyrasta mi nagle przed kierownicą na środku chodnika tuż obok omijanej wycinki asfaltowej. Centrum Sosnowca tylko jeden postój, rozkopane Szopienice, Zawodzie i jestem pod pracą Moniki i to punkt 7:00. Wysyłam info, że dojechałem w jednym kawałku. Ruszam dalej przez D3S, lasy w Ochojcu (trochę tam mokro i lekkie błotko) na Piotrowice.

Zdjęcie archiwalne z wakacyjnej wyprawy 2012: KFSi w Bornym Sulinowie :)© t0mas82
PS. Dzisiaj pomimo tego, że znów się ścigałem z czasem w drodze do pracy to jakoś fajnie mi się jechało. Może to dlatego, że jutro weekend :)
Pozdrawiam czytających, którzy dobrnęli do końca wpisu :)
Więcej na Od Moniki do pracy (Łosień - Katowice Piotrowice)