Cisza za oknem, w niedzielny poranek, to nieomylny znak, że mgła nie odpuszcza. Ursynów zdawałoby się leży dość daleko od lotniska, ale dźwięki pracujących silników samolotowych, dochodzą tu bez przeszkód. Przejaśniło się koło południa, dopompowałem sflaczałe oponki, dopiłem szklaneczkę burbona, i z postanowieniem zrobienia remanentu (zaległych) waypointów wyskoczyłem na rowerek. Obrałem kierunek na dźwięk silników, czyli na lotnisko Okęcie. Na Gorzkiewkach, oprócz zaplanowanego waypointa przy kapliczce, odszukałem straszliwie zarośnięty niewielki domek i wykopałem spod stosu cegieł kesza. W środku pudełeczka przeróżne drobiazgi i jakaś maskotka. Postanowiłem, ze dorzucę coś od siebie. Ale co wrzucić do kesza, pompka się nie zmieści, zapasowej dętki szkoda… no to wrzuciłem telefon służbowy, a niech dzwoni w keszyku. No dobra rozmarzyłem się, a tak naprawdę to dorzuciłem długopis. Trasa N-S na odcinku od węzła Lotnisko przebiega przy samym Forcie Zbarż, kiedyś widok zatopionego fortu zarezerwowany był dla właścicieli wojskowych ogródków działkowych, które szczelnie go otulały, dzisiaj ze ścieżki rowerowej widać go jak na dłoni. Kontynuując temat wodny odwiedziłem staw na ul. Wirażowej, schowany przy wiadukcie ul. Marynarskiej. Bardzo urokliwe miejsce, nad stawem wierzby płaczące, a tuż obok opuszczone domy, w tym jeden z nich, śliczny drewniany z werandką. Zajrzałem także do tunelu (ale z góry) , którym jeżdżą pociągi na lotnisko. Zajrzałem bo Jacmi założył tam waypointa, a vlepkę z kodem przyszpilił pinezkami do betonowego murku. Nie wiem jak on to zrobił, może wozi ze sobą wiertarkę. Szarówa listopadowa zapadła nie wiadomo kiedy, tak myślę, że cymbał, który wymyślił zmianę czasu nigdy nie jeździł na rowerze, do tego padły mi baterie w aparacie źle znoszące niskie temperatury. Wracając do chaty zastanawiałem się nad sformułowaniem „powrót z weekendu”, co to znaczy ogólnie kumam, ale w realiach warszawskich jest ono (owe sformułowanie) zupełnie nie fungujące jak mawiają Czesi. Patrząc na sznur samochodów na Puławskiej jadący do miasta, ciężko doszukać się rejestracji przypisanej autochtonom tzn. tej z literką „W”. Większość autek ma literki „L”, a dopełniają je literki „R” i „T”. Więc jaki to powrót z weekendu, to hordy słoikowców atakują miasto. W poniedziałek rano rozwalą się na siedzeniach autobusów z termicznymi kubkami w garściach patrząc z politowaniem na stojące nad nimi staruszki, że o ciężarnych nie wspomnę, i nie ustąpią, bo przecież ich matki, rodziny, zostały gdzieś tam w „L”, „R”, czy „T”. No to Bulba !
Więcej na za dużo burbona ?
Kapliczka na Gorzkiewkach© surf
Fort Zbarż© surf
Tory pod Trasą N-S© surf
Staw przy ul. Wirażowej© surf
Ostatni drewniany dom na ul. Wirażowej© surf
Linia radomska z wiaduktu ul. Poleczki© surf
Więcej na za dużo burbona ?